niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 16


Witajcie kochani ! <3 
Trochę to trwało zanim powstał ten rozdział, ale miałam wielkie trudności w napisaniu go. Jest taki przejściowy, który zaprowadzi do dalszych sytuacji w opowiadaniu. Za dużo się nie dzieje, jednak mam nadzieję, że mimo, to nie zawiodę :) 

BTW, jakie jest wasze podejście do przyszłych rozdziałów +18? Tak czy Nie ?:D

Zapraszam przy okazji również na Starbucks lovers, gdzie pojawił się DRUGI rozdział, więc jeżeli jeszcze nie czytaliście, to zapraszam :)

Plus, na końcu postu zdjęcie z koncertu "by me", którym wciąż się jaram ! :*

Buziaki :***


***

Leżeliśmy tak obok siebie na łóżku trzymając się na dłonie, prosząc w duchu, żeby ta chwila się nie kończyła, żeby nie trzeba było przerywać tego błogostanu. Byłam obok tego niesamowicie przystojnego i wspaniałego mężczyzny, którego od pewnego czasu wychwalałam ponad niebiosa. Nie oczekiwałam, że nagle powie „Chloe, kocham Cię i zawsze chciałem z Tobą być”, ba ja nawet tego nie chciałam. Jedynie za co byłam wdzięczna to za to, że został, że po „odwalonej robocie” nie zostawił mnie samej. Puściłam jego rękę i z przekręcając się w jego stronę ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej, nadal bojąc się odtrącenia zrobiłam to bardzo delikatnie, jednak Shannon najzwyczajniej w świecie zaczął przeczesywać dłonią moje włosy. Było tak idealnie. Z tego wszystkiego wyrwało nas donośne pukanie do drzwi. Pośpiesznie założyłam szlafrok i zbiegłam na dół, po drodze dostając jeszcze całusa od Shannona. Otwierając drzwi dostałam lekkiego zawału serce, gdy przed moimi oczami ukazał się nie kto inny, jak Jared Leto.

- Jared ? – stanęłam wryta jakbym zobaczyła przynajmniej Barack'a Obamę przed moimi oczami.

- Chloe? – zapytał równie głupkowato co ja i ze śmiechem na twarzy wpakował się nieproszony do domu. – Moja kochana Chloe, jest sprawa, bo szukam swojego brata, taki wytatuowany  kurdupel przeważnie z kubkiem kawy w ręku, może rzucił Ci się w oczy? Bo widziałem jego samochód przed domem i tak się zastanawiałem, że może byś wiedziała gdzie się udał po imprezie. – zapytał biorąc z miski stojącej w kuchni jabłko.

- Yyyy Twój brat? – zapytałam drapiąc się w głowę w geście, który miał prezentować stan zamyślenia. Już szykowałam jakąś wiarygodną historię dla Jareda, gdzie też jego brat mógłby się znajdować, gdy Shannon ukazał nam się schodząc z góry zakładając na siebie koszulkę. To był moment w którym zrezygnowałam z jakiegokolwiek tłumaczenia i wyjaśniania zaistniałej sytuacji. Wszystko było jasne, jedynie ślepy nie wiedziałby o co chodzi.

- Shannon – spojrzał na niego marszcząc brwi, a następnie przenosząc wzrok na mnie. – Co to do chol…?

- Kurwa, Jay wyluzuj no. – Shann próbował go uspokoić, gdyż z niewiadomych mi przyczyn Jaredowi wyraźnie podniosło się ciśnienie.

- Wyluzuj? – zapytał drwiąco – Ja mam wyluzować? Ja pierdole Shannona, mówiłem Ci, prosiłem Cię, ile można?! Jak do dziecka, albo gorzej, bo dziecko w końcu zrozumie.

- Jay, możemy o tym porozmawiać w domu? – zapytał ze stoickim spokojem starszy Leto.

- Hola, hola – nie wiem czy to dobre posunięcie, ale musiałam się wtrącić  - ja też w tym jestem, w dodatku obok was i też chciałabym wiedzieć o co chodzi. – powiedziałam i zaplotłam ręce na piersi. Dzięki temu przestali chociaż na chwilę skakać sobie do gardeł i spojrzeli na mnie, jak na największe zło tego świata. Pierwszy odezwał się Jared.

- Chloe, to sprawa między mną i Shannonem. Zresztą z Tobą też rozmawiałem na ten temat, na imprezie u mnie, jak wypłakiwałaś mi się w rękaw. Nie ważne, wasza sprawa, mam to gdzieś – powiedział z nerwami i na wyjściu rzucił jeszcze w stronę Shannona – Telefon się trzyma przy dupie, mama się martwi, od paru godzin próbuje się do Ciebie dodzwonić. – I wyszedł zostawiając nas w lekkim osłupieniu.

- Co to miało być? – zapytałam wciąż zaszokowana zachowaniem młodszego Leto.

- Nie pytaj nawet. Młody coś sobie ubzdurał i przyczepił się tego. Nie masz się czym przejmować. Potrzebuję telefon, a w danej chwili nie wiem gdzie podziałem swój. – mówił przeszukując kieszenie i wszystkie możliwe powierzchnie w salonie. Podałam mu swój telefon i zabrałam się za ogarnięcie mieszkania. Mimo, iż dziewczyny poprzedniej nocy uprzątnęły śmieci walające się po całym domu to i tak wszystko wyglądało jak po przejściu Katriny. Perkusista w tym czasie wyszedł na taras gdzie palił papierosa i rozmawiał z kimś przez telefon, jak się domyślałam z mamą. Spojrzałam na zegarek i byłam zaszokowana, kiedy ten czas tak szybko uciekł, zegar za parę minut miał wybijać godzinę 19. Po chwili z dworu wrócił Shannon.

- Muszę jechać do domu – oznajmił jakby trochę z żalem? – ale jeżeli jutro jesteś wolna to podjadę po Ciebie o 12, bo jesteś zaproszona do mamy na obiad. – powiedział i wyszczerzył się pokazując prawie całe swoje uzębienie.

- Słucham? Że ja?– zapytałam zaszokowana. Wyśmiał mnie w głos i podszedł blisko łapiąc moją twarz w dłonie.

-  Jutro o 12 jestem u Ciebie. Jedziemy do mojej mamy i nie denerwuj się, ona jest świetna, na pewno się polubicie. Zaczynam być największym szczęściarzem na tej planecie, więc nie wydziwiaj piękna. – obdarzył mnie słodkim pożegnalnym pocałunkiem i wyszedł.

No to zaczyna się robić ciekawie. Jezu, ja chyba nie jestem na to gotowa. Zresztą pójdę tam i co, co niby powiem? Witam Panią, jestem Chloe Winkler, przespałam się z Pani synem parę godzin po tym, jak się poznaliśmy, bardzo mi miło. Idealny tekst na spotkanie z mama Shannona. A może się rozchoruję…internetowe sposoby na chorobę, na pewno coś się sprawdzi. Gruszka z mlekiem, surowy ziemniak, czemu by nie spróbować? Aczkolwiek może jakbym poszła to jakimś cudem przekonałabym do siebie Jareda. Właśnie, Jared! Z nim to są dopiero problemy. O co do cholery mu chodzi, dlaczego tak się oburzył o to? I ciekawe o co niby prosił Shannona? Przez te myśli kłębiące się w mojej głowie, sprzątanie minęło mi niczym z bicza strzelił i nim się obejrzałam była 21. Postanowiłam, że pójdę. Co ma być to będzie, jak coś to mnie wyrzucą. Witam, jestem Chloe Winkler i niedawno zaczęłam współpracę z pani synami. O i będzie dobrze.

Budzik zadzwonił o 6:30. O dziwo, wstałam wyspana niczym młody bóg, przebrałam się i poszłam biegać. Dzień zapowiadał się piękny i słoneczny. Na krętych ulicach  Hollywood Hills ciężko było dostrzec żywą osobę o tej godzinie. Parę lat temu pokochałam wszelkie formy ruchu i traktowałam je, jak odskocznie od rzeczywistości, od codziennych, przytłaczających mnie spraw. Tak też było i teraz. Mimo, iż byłam wypoczęta to głowę miałam pełną. Po ponad godzinie wróciłam do domu i pierwsze co zrobiłam to wzięłam orzeźwiający prysznic. Następnie zrobiłam sobie śniadanie i włączyłam TV w celu nadrobienia zaległości w wiadomościach na świecie. Do 11 się obijałam, a gdy się zorientowałam, że już ta godzina ruszyłam niczym z procy.  Uznałam, że najlepiej ubrać się skromnie, bez wymyślnych dekoltów, biżuterii i szpilek McQueen’a. [OUTFIT 1] Włosy upięłam w luźny kok, a oczy jedynie wytuszowałam i byłam gotowa. Shannon był punktualny, godzina 12 i usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Heeey piękna – powitał mnie szerokim uśmiechem i buziakiem – Gotowa? – zapytał podekscytowany.

- Powiedzmy – na pewno wyczuł odrobinę paniki w moim głosie, bo przytulił mnie mocno i nie puszczał dopóki sama nie wyzwoliłam się z uścisku. Wsiedliśmy do jego czarnego Range Rover’a i ruszyliśmy w stronę domu Mamy Leto. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do kwiaciarni i małej winiarni, miałam nadzieję, że lubi czerwone wytrawne.  Droga minęła nam bardzo szybko i cały czas dopisywał nam dobry humor. Nawet nie zdziwiło mnie, jak zatrzymaliśmy się przy pierwszym napotkanym Starbucks’ie. Nie mogę powiedzieć, że byłam tak samo uzależniona od kawy, jak Shannon, bo to niemożliwe, aczkolwiek ten napój zajmował bezapelacyjnie pierwsze miejsce wśród napojów. Niedługo potem byliśmy na miejscu, poza Los Angeles, jednak wciąż w Californii, w magicznym miejscu. Niewielki parterowy dom ogrodzony niskim żywopłotem. Typowy amerykański bungalow z werandą i kamienną ścieżką. Zanim wysiedliśmy Shann złapał mnie za rękę i powiedział ze śmiechem

- Tylko nie dziw się, że wszyscy będą zdziwieni, okay?  

- Co masz na myśli? – nie będąc do końca pewna czy dobrze go zrozumiałam.

- Trochę czasu minęło odkąd tu z kimś byłem, a na urodzinowym obiedzie to już chyba w ogóle  lata świetle temu, dlatego pewnie będą zaskoczeni. – uśmiechnął się chcąc dodać mi otuchy – I nie reaguj na Jareda i Emme, idziemy, bo nam wystygnie. – pierwszy wyskoczył z samochodu i jak najwyższej klasy gentelman otworzył mi drzwi i pomógł wyjść. Złapał mnie za rękę i tak poszliśmy w stronę drzwi wejściowych. Po paru sekundach od dzwonka w drzwiach pojawiła się Emma.

- O proszę, proszę, kogo my tu mamy. No, no, Jared już mnie uprzedził, że dodatkowe krzesło będzie potrzebne. – powiedziała z przekąsem i dość niechętnie wpuściła nas do środka. Trochę mnie to zbiło z tropu, szczerze mówiąc. Wcześniej odbierałam Emmę, jako bardzo sympatyczną osobę i podziwiałam jej umiejętności organizacyjne. A teraz, nie wiedziałam co o tym sądzić, jednak Shannon chyba spodziewał się takiej reakcji, skoro wcześniej mnie przed tym uprzedził. Z środka słychać było żywe rozmowy przerywane co chwile śmiechem.

- Siemaaaaaano – rzucił Shannon wchodząc do pokoju pełnego ludzi.

- Shanny ! – jak z podziemi wyrosła przed nami kobieta, może parę centymetrów niższa ode mnie z pięknymi srebrno-brązowymi włosami w stylu ombre. Rzuciła się na niego i zaczęła tulić i całować, co było chyba najbardziej ujmująca rzeczą, jaką do tej pory widziałam. Następnie Shannon przedstawił mi swoją mamę, mówiąc po prostu

- Mamo, to jest właśnie Chloe. – uśmiechnęłam się do niej i szczerze stwierdziłam „Miło mi Panią poznać.”

- Oh kochanie, nawet nie wiesz jak mi miło Ciebie poznać. – wyznała i przytuliła mnie równie mocno co Shannona, albo nawet jeszcze mocniej. Najpierw byłam w szoku, ale zaraz potem odwzajemniłam uścisk i bardzo się starałam, aby łzy nie pociekły mi po policzku. Biło od niej takie ciepło, taka prawdziwa matczyna miłość, której ja nie miałam, której mi brakowało w sumie przez całe życie. Nie potrafię powiedzieć, kiedy ostatnio raz przytulałam mamę. Brakowało mi tego, byłam głodna matczynej miłości. A tutaj dostałam ją, za nic, bezinteresownie od tej kobiety, która widziała mnie pierwszy raz w życiu i nic o mnie nie wiedziała. Wręczyłam jej wino i bukiet kwiatów, za co bardzo dziękowała i zaprosiła nas na dwór do stołu. Przywitaliśmy się ze wszystkimi i muszę stwierdzić, że faktycznie malowało im się zaskoczenie na twarzach. Jednak reakcja niewielu bardzo mnie ucieszyła i zrobiło mi się naprawdę miło na duchu. Tomo od razu gdy mnie dostrzegł poderwał się z  krzesła i przytulił dodatkowo przedstawiając swoją żonę – Vicky. Kolejną przychylnie nastawioną osobą był Jamie, który natomiast przedstawił mi moją imienniczkę, jak to stwierdził „przyjaciółkę z podwórka”. Było też paru znajomych Constance, którzy powitali mnie z otwartymi ramiona. Po chwili na taras wyszła mama Leto i nakazała wszystkim zając miejsca. Mi przypadło to między Shannonem a Constance. Obiad był przepyszny, taki domowy, jaki niegdyś jadałam u babci w Yorku. Atmosfera była napawająca optymizmem, wszyscy rozmawialiśmy na najróżniejsze tematy, a Shannon co chwile rzucał jakimś nowym kawałem, który usłyszał, co powodowało dodatkowe salwy śmiechu. Constance co chwile upewniała się czy wszystko nam smakuje i czy nie potrzeba dokładki. Po obiedzie wszyscy odnieśli po sobie naczynia do kuchni i każdy z kawałkiem ciasta marchewkowego usiadł w salonie. Jedni, ci szybsi zajęli miejsce na sofie lub fotelach, a reszta ta mniej szczęśliwa, w tym my, musieliśmy zadowolić się miejscami na dywanie, które w gruncie rzeczy były bardzo wygodne, przynajmniej dla mnie. Z kawałkiem ciasta na talerzyku siedziałam tak oparta o Shannona i wysłuchiwałam przeróżnych historyjek czy to z dzieciństwa chłopaków, czy już z ich marsowego życia. Było tak beztrosko, podobało mi się. W duchu dziękowałam sobie, że jednak zdecydowałam się przyjść.

- A pamiętasz Shanny jak byliście mali i bawiliście się z Jayem i przeskakiwaliście sobie przez plecy? – zaczęła nagle Constance.

- Mamo, serio? – zapytał Shann z politowaniem.

- Oj Chloe na pewno chciałaby to usłyszeć, a znając Ciebie nie opowiadałeś jej tego.

- Bo nie ma czego opowiadać, Chloe nie słuchaj tego. – ostrzegł i zakrył mi uszy.
- Ale ja bardzo chętnie usłyszę !  

- Shanny, nie wygłupiaj się – powiedziała Constance posyłając mu groźne spojrzenie.

- Właśnie Shanny, nie bądź taki – powiedziałam ze śmiechem i „na zachętę” dałam mu buziaka na co on tylko przewrócił oczami.

- No więc skakali tak sobie przez plecy i nie pytaj mnie, bo nie wiem – mówiła ze śmiechem – Shanny znalazł się dworze z wybitym oknem w pokoju i z wybitymi przednimi zębami.

- O nie, naprawdę?! Ale to straszne – powiedziałam przez śmiech.

- Ale to nie wszystko, potem przez ponad 3 tygodnie musiał chodzić w bandażach i wyglądał jak taka mała mumia. Moja mała kochana mumia. – Wszyscy donośnie wtórowali mamie Leto, a sam bohater owej historii spalił jedynie buraka i stwierdził, że więcej się do nas nie będzie odzywał. W międzyczasie Constance zdążyła jeszcze zaproponować alkohol domowej produkcji, na co wszyscy, oprócz Shannona, twierdząco kiwnęli głowami. Chociaż widziałam te iskierki w oczach Shannona, które wręcz domagały się tego trunku, nie powiedział nic, kiwną jedynie głową w geście mówiącym „przecież wiesz, że nie mogę”. To były jego urodziny, musiał wypić swoje zdrowie, gdyby nie ja pewnie zostałby na noc, a tak musiał odwieźć mnie do domu.

- Jeszcze kieliszek dla Shannona – krzyknęłam do Jareda, który pomagał mamie.

- Samochodem jestem, nie wsiądę po pijaku. – powiedział zmarnowany.

- No ja myślę! Zostaniesz u mamy, ja wezmę taksówkę i tak zaczęłam brać antybiotyk.

- Chyba żartujesz, przecież nie pozwolę Ci wracać taksówką.  Na pewno nie chcesz spróbować mamy nalewki? Jest znakomita.

- Nie, nie, na razie nie mogę, innym razem.

- Okay, ale pod jednym warunkiem. Wrócimy Range Roverem. – gdy to powiedział wszyscy nagle ucichli, aż rozejrzałam się dookoła, żeby sprawdzić co się stało.

- Tomo? – zapytałam pytająco gitarzystę.

- Wow – odpowiedział jedynie – w życiu nie dał nikomu prowadzić swojego samochodu.

- Chloe, pomożesz mi kochanie? – krzyknęła nagle mama chłopaków z kuchni. Zebrałam pozostałe talerzyki z salonu i skierowałam się do kuchni.

- Tak pani Leto?

- Ooo jesteś, chciałam chwilę z Tobą porozmawiać.

- Coś się stało? – zapytałam zaniepokojona.

- Nie kochanie. Po prostu chciałam Ci powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwa, że tu jesteś. Naprawdę, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak cudownie jest widzieć Shannona szczęśliwego. On na to zasługuje. – powiedziała Constance.

- Jared i Emma chyba tak nie uważają – stwierdziłam ze smutkiem.

- Oni mają jakieś swoje dziwne przekonania. Nie zwracaj na nich uwagi. Wyglądacie cudownie z Shannonem i mam nadzieję, że wam się ułoży. Wiem, że to może za wcześnie, żeby tak planować, ale tak bardzo bym chciała, żeby w końcu miał normalną dziewczynę i zaczął żyć.

- W pełni panią rozumiem. Chciałabym być tą dziewczyną.


- Jesteś nią. Skoro Shannon opowiadał mi o Tobie, skoro przyjechał tu z Tobą i jak słyszałam dał Ci prowadzić jego ukochany samochód – zaśmiała się – to wierz mi skarbie, ale nie jesteś mu obojętna. Nie zepsujcie tego. I na litość boską mów mi Connie – powiedziała i szeroko się uśmiechnęła. 

***

Tak blisko <3


16 komentarzy:

  1. Powiem tak: Wtf Jared:):) Super opowiadanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha no odwala mu trochę, nie powiem :D Bardzo dziękuję i zapraszam na kolejne rozdziały, które wkrótce powinny się pojawić ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Hej!!! Widzę, że tutaj też jest nowy rozdział. Jakiego ja mam farta, że w ciągu jednego dnia czytam dwa nowe rozdziały Twoich opowiadań bo przez tydzień nie miałam internetu. Nadrobiłam zaległości i już komentuję:) Mi się ten rozdział podoba z mamą Shannona. Ja nie wiem ona u mnie wzbudza same pozytywne uczucia i wydaje się być cudowną kobietą:) Jej główną zasługą dla ludzkości jest sprowadzenie na świat chłopaków i za to będę jej zawsze wdzięczna:) Zastanawia mnie bardzo o co chodzi Jaredowi i Emmie. Kurcze zdradź mi parę szczegółów. Obiecuję, że nikomu nie powiem:):):) Pewnie jak się to wyda to będą kłopoty w raju Chloe i Shannona. Dziewczyno apropo rozdziałów +18 mówię zdecydowanie tak:)
    Na koniec jeszcze zdjęcie z koncertu:) ja byłam znacznie dalej ale i tak ciągle żyję tym koncertem. Mój pierwszy koncert naszej kochanej trójcy nie mógł być lepszy:) Pozdrawiam K:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! No już się bałam, czekałam na Twój komentarz, czekałam, a tu ni ma, ale na całe szczęście to tylko internet, więc wybaczam :D Ojjj ja też uwielbiam Constance, jest taką ciepłą osobą, taką wymarzoną teściową <3 Dlatego mam też zamiar, żeby pojawiała się częściej w opowiadaniu. Ahh Emma i Jared, ciężko coś o nich powiedzieć...a co Cię interesuje kochana, jakie szczegóły chcesz znać ? :D A co do +18, ten poprzedni był taki testowy i jeżeli nie wzbudza obrzydzenia i tego typu odczuć, to na pewno się jeszcze pojawi ;)) Mi na koncercie udało się być bliziutko, chociaż początek na to nie wskazywał, ale byłam dzielna i mimo jednej dziewczyny, która nieźle mnie poturbowała,bo widocznie jej nie pasowałam, byłam blisko <3 Mój pierwszy Marsowy koncert był w Łodzi, więc już jakiś czas temu, a wciąż wspominam,jakby był wczoraj. Niezapomniane i wspaniałe przeżycie ! Polska i pierogi górą :D
      Buziaki ;***

      Usuń
  3. Fajny. Co prawda nie działo sie duzo ale to nawet lepiej biorąc pod uwagę to co było w poprzednim XD przyda sie chwila odpoczynku. Connie świetna; Emma i Jared... Wyczuwam spisek? No dobra, az tak ostro moze nie bedzie... A moze jednak... Okej, po prostu szybko pisz kolejny (i nawal S&C troche problemów, nie lubie jak jest zbyt kolorowo :D) ~ Aila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe no fakt, trochę trzeba było ochłodzić atmosferę, bo za gorąco było :D Emma dużo czasu spędza z Jaredem, więc kto wie, czy czegoś nie wymyślili... :P Mogę obiecać, że non stop kolorowo nie będzie, ale z drugiej strony, oni są taką kochaną parą :D
      Dzięki bardzo, pozdrawiam i buziaki ;**

      Usuń
  4. Podoba mi się <3 Takie kochane, a najlepszy moment ever: "Moja kochana Chloe, jest sprawa, bo szukam swojego brata, taki wytatuowany kurdupel przeważnie z kubkiem kawy w ręku, może rzucił Ci się w oczy? ". To było the best <3 Chcę więcej takich poszukiwań "wytatuowanego kurdupla z kubkiem w ręku" w mieszkaniu Chloe.
    Z poważaniem,
    J.B
    PS. Wiem, że dopiero co dodałaś rozdział, ale kiedy następny? Nie mogę się już doczekać. Jestem bardzo niecierpliwym stworzeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah przyznam szczerze, że mi się podoba się te fragment :D Jaredowi jednak ciężko idzie wyluzowanie się w towarzystwie Shanna i Chloe, dlatego nie może być do końca "sobą" jak w tym frag ;( ale może to tylko kwestia czasu :D
      P.S. znam to, choruję na to samo schorzenie :P postaram się jak najszybciej, jednak przez uczelnie i pracę mam trochę na głowie ;( może w ndz, ale nie obiecuję :)

      Buziaki ;***

      Usuń
  5. Wcale nie jest przejściowy - nie mam takiego wrażenia ale skoro tak twierdzisz to znaczy że kolejny przyniesie przynajmniej mała burzę - bardzo jestem ciekawa czy maja przeczucie się sprawdzi
    Co do pytania to uważam że powinno być zamieszczone każdy wtedy wie na co się pisze - sprawa jest wtedy jasna i nie ma niedomówień
    Pozdrawiam
    K.B

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może to tylko moja taka opinia :) A co do kolejnego, jedna wielka niewiadoma, aczkolwiek wszystko jest możliwe ;) Jestem właśnie ciekawa z jakimi czytelnikami "mam do czynienia" czy grupą A mówiącą chcemy letoporno, czy grupą B bee to nie potrzebne ;))

      Pozdrawiam, buziaki ;**

      Usuń
  6. Już nie mogę się doczekać następnego☺ mega

    OdpowiedzUsuń
  7. no nie powiem ciekawi nmnie zachowanie Jareda plus mam wrażenie że co do Emmy to bedzie kwestia tego ze ona cos kiedys tam probowala do Shannona a on ja zlal albo zbyl po jednorazowej przygodzie :D ale czekam na ciag dalszy a rozdzial bardzo fajny i mama się pojawila super :D

    ps. dzisiaj pracuje nad nowymi rozdziałami powinno się więc coś pojawić, brak kompa i dostepu do neta w telefonie spowodował brak kontaktu z mojej strony ale ciesze się ze o mnie pamiętasz i nie musisz sie martwic wszystko gra, tylko zloscliwosc rzeczy martwych, plus pisanie pracy plus dorywcza robota nie pozwalają mi nawet na przegladniecie blogów w bibliotece :(
    Pozdrawiam,
    Female Robbery

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochana zapraszam na oba blogi bo dodałam po rozdziale, mama nadzieje że poczujesz się usatysfakcjonowana :D
      buziaki ;***

      Usuń