Witajcie kochani ! <3
Trochę to trwało zanim powstał ten rozdział, ale miałam wielkie trudności w napisaniu go. Jest taki przejściowy, który zaprowadzi do dalszych sytuacji w opowiadaniu. Za dużo się nie dzieje, jednak mam nadzieję, że mimo, to nie zawiodę :)
BTW, jakie jest wasze podejście do przyszłych rozdziałów +18? Tak czy Nie ?:D
Zapraszam przy okazji również na Starbucks lovers, gdzie pojawił się DRUGI rozdział, więc jeżeli jeszcze nie czytaliście, to zapraszam :)
Plus, na końcu postu zdjęcie z koncertu "by me", którym wciąż się jaram ! :*
Buziaki :***
***
Leżeliśmy tak obok siebie na łóżku trzymając się na dłonie,
prosząc w duchu, żeby ta chwila się nie kończyła, żeby nie trzeba było
przerywać tego błogostanu. Byłam obok tego niesamowicie przystojnego i
wspaniałego mężczyzny, którego od pewnego czasu wychwalałam ponad niebiosa. Nie
oczekiwałam, że nagle powie „Chloe, kocham Cię i zawsze chciałem z Tobą być”,
ba ja nawet tego nie chciałam. Jedynie za co byłam wdzięczna to za to, że
został, że po „odwalonej robocie” nie zostawił mnie samej. Puściłam jego rękę i
z przekręcając się w jego stronę ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej,
nadal bojąc się odtrącenia zrobiłam to bardzo delikatnie, jednak Shannon
najzwyczajniej w świecie zaczął przeczesywać dłonią moje włosy. Było tak
idealnie. Z tego wszystkiego wyrwało nas donośne pukanie do drzwi. Pośpiesznie
założyłam szlafrok i zbiegłam na dół, po drodze dostając jeszcze całusa od
Shannona. Otwierając drzwi dostałam lekkiego zawału serce, gdy przed moimi
oczami ukazał się nie kto inny, jak Jared Leto.
- Jared ? – stanęłam wryta jakbym zobaczyła przynajmniej
Barack'a Obamę przed moimi oczami.
- Chloe? – zapytał równie głupkowato co ja i ze śmiechem na
twarzy wpakował się nieproszony do domu. – Moja kochana Chloe, jest sprawa, bo
szukam swojego brata, taki wytatuowany kurdupel
przeważnie z kubkiem kawy w ręku, może rzucił Ci się w oczy? Bo widziałem jego
samochód przed domem i tak się zastanawiałem, że może byś wiedziała gdzie się
udał po imprezie. – zapytał biorąc z miski stojącej w kuchni jabłko.
- Yyyy Twój brat? – zapytałam drapiąc się w głowę w geście,
który miał prezentować stan zamyślenia. Już szykowałam jakąś wiarygodną
historię dla Jareda, gdzie też jego brat mógłby się znajdować, gdy Shannon
ukazał nam się schodząc z góry zakładając na siebie koszulkę. To był moment w
którym zrezygnowałam z jakiegokolwiek tłumaczenia i wyjaśniania zaistniałej
sytuacji. Wszystko było jasne, jedynie ślepy nie wiedziałby o co chodzi.
- Shannon – spojrzał na niego marszcząc brwi, a następnie
przenosząc wzrok na mnie. – Co to do chol…?
- Kurwa, Jay wyluzuj no. – Shann próbował go uspokoić, gdyż
z niewiadomych mi przyczyn Jaredowi wyraźnie podniosło się ciśnienie.
- Wyluzuj? – zapytał drwiąco – Ja mam wyluzować? Ja pierdole
Shannona, mówiłem Ci, prosiłem Cię, ile można?! Jak do dziecka, albo gorzej, bo
dziecko w końcu zrozumie.
- Jay, możemy o tym porozmawiać w domu? – zapytał ze
stoickim spokojem starszy Leto.
- Hola, hola – nie wiem czy to dobre posunięcie, ale
musiałam się wtrącić - ja też w tym
jestem, w dodatku obok was i też chciałabym wiedzieć o co chodzi. –
powiedziałam i zaplotłam ręce na piersi. Dzięki temu przestali chociaż na
chwilę skakać sobie do gardeł i spojrzeli na mnie, jak na największe zło tego
świata. Pierwszy odezwał się Jared.
- Chloe, to sprawa między mną i Shannonem. Zresztą z Tobą
też rozmawiałem na ten temat, na imprezie u mnie, jak wypłakiwałaś mi się w
rękaw. Nie ważne, wasza sprawa, mam to gdzieś – powiedział z nerwami i na
wyjściu rzucił jeszcze w stronę Shannona – Telefon się trzyma przy dupie, mama
się martwi, od paru godzin próbuje się do Ciebie dodzwonić. – I wyszedł
zostawiając nas w lekkim osłupieniu.
- Co to miało być? – zapytałam wciąż zaszokowana zachowaniem
młodszego Leto.
- Nie pytaj nawet. Młody coś sobie ubzdurał i przyczepił się
tego. Nie masz się czym przejmować. Potrzebuję telefon, a w danej chwili nie
wiem gdzie podziałem swój. – mówił przeszukując kieszenie i wszystkie możliwe
powierzchnie w salonie. Podałam mu swój telefon i zabrałam się za ogarnięcie
mieszkania. Mimo, iż dziewczyny poprzedniej nocy uprzątnęły śmieci walające się
po całym domu to i tak wszystko wyglądało jak po przejściu Katriny. Perkusista
w tym czasie wyszedł na taras gdzie palił papierosa i rozmawiał z kimś przez
telefon, jak się domyślałam z mamą. Spojrzałam na zegarek i byłam zaszokowana,
kiedy ten czas tak szybko uciekł, zegar za parę minut miał wybijać godzinę 19.
Po chwili z dworu wrócił Shannon.
- Muszę jechać do domu – oznajmił jakby trochę z żalem? –
ale jeżeli jutro jesteś wolna to podjadę po Ciebie o 12, bo jesteś zaproszona
do mamy na obiad. – powiedział i wyszczerzył się pokazując prawie całe swoje
uzębienie.
- Słucham? Że ja?– zapytałam zaszokowana. Wyśmiał mnie w
głos i podszedł blisko łapiąc moją twarz w dłonie.
- Jutro o 12 jestem u
Ciebie. Jedziemy do mojej mamy i nie denerwuj się, ona jest świetna, na pewno
się polubicie. Zaczynam być największym szczęściarzem na tej planecie, więc nie
wydziwiaj piękna. – obdarzył mnie słodkim pożegnalnym pocałunkiem i wyszedł.
No to zaczyna się robić ciekawie. Jezu, ja chyba nie jestem
na to gotowa. Zresztą pójdę tam i co, co niby powiem? Witam Panią, jestem Chloe
Winkler, przespałam się z Pani synem parę godzin po tym, jak się poznaliśmy,
bardzo mi miło. Idealny tekst na spotkanie z mama Shannona. A może się
rozchoruję…internetowe sposoby na chorobę, na pewno coś się sprawdzi. Gruszka z
mlekiem, surowy ziemniak, czemu by nie spróbować? Aczkolwiek może jakbym poszła
to jakimś cudem przekonałabym do siebie Jareda. Właśnie, Jared! Z nim to są
dopiero problemy. O co do cholery mu chodzi, dlaczego tak się oburzył o to? I
ciekawe o co niby prosił Shannona? Przez te myśli kłębiące się w mojej głowie,
sprzątanie minęło mi niczym z bicza strzelił i nim się obejrzałam była 21.
Postanowiłam, że pójdę. Co ma być to będzie, jak coś to mnie wyrzucą. Witam,
jestem Chloe Winkler i niedawno zaczęłam współpracę z pani synami. O i będzie
dobrze.
Budzik zadzwonił o 6:30. O dziwo, wstałam wyspana niczym
młody bóg, przebrałam się i poszłam biegać. Dzień zapowiadał się piękny i
słoneczny. Na krętych ulicach Hollywood
Hills ciężko było dostrzec żywą osobę o tej godzinie. Parę lat temu pokochałam
wszelkie formy ruchu i traktowałam je, jak odskocznie od rzeczywistości, od
codziennych, przytłaczających mnie spraw. Tak też było i teraz. Mimo, iż byłam
wypoczęta to głowę miałam pełną. Po ponad godzinie wróciłam do domu i pierwsze
co zrobiłam to wzięłam orzeźwiający prysznic. Następnie zrobiłam sobie
śniadanie i włączyłam TV w celu nadrobienia zaległości w wiadomościach na
świecie. Do 11 się obijałam, a gdy się zorientowałam, że już ta godzina
ruszyłam niczym z procy. Uznałam, że
najlepiej ubrać się skromnie, bez wymyślnych dekoltów, biżuterii i szpilek
McQueen’a. [OUTFIT 1] Włosy upięłam w luźny kok, a oczy jedynie wytuszowałam i
byłam gotowa. Shannon był punktualny, godzina 12 i usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Heeey piękna – powitał mnie szerokim uśmiechem i buziakiem
– Gotowa? – zapytał podekscytowany.
- Powiedzmy – na pewno wyczuł odrobinę paniki w moim głosie,
bo przytulił mnie mocno i nie puszczał dopóki sama nie wyzwoliłam się z
uścisku. Wsiedliśmy do jego czarnego Range Rover’a i ruszyliśmy w stronę domu
Mamy Leto. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do kwiaciarni i małej winiarni, miałam
nadzieję, że lubi czerwone wytrawne. Droga
minęła nam bardzo szybko i cały czas dopisywał nam dobry humor. Nawet nie
zdziwiło mnie, jak zatrzymaliśmy się przy pierwszym napotkanym Starbucks’ie.
Nie mogę powiedzieć, że byłam tak samo uzależniona od kawy, jak Shannon, bo to
niemożliwe, aczkolwiek ten napój zajmował bezapelacyjnie pierwsze miejsce wśród
napojów. Niedługo potem byliśmy na miejscu, poza Los Angeles, jednak wciąż w
Californii, w magicznym miejscu. Niewielki parterowy dom ogrodzony niskim
żywopłotem. Typowy amerykański bungalow z werandą i kamienną ścieżką. Zanim
wysiedliśmy Shann złapał mnie za rękę i powiedział ze śmiechem
- Tylko nie dziw się, że wszyscy będą zdziwieni, okay?
- Co masz na myśli? – nie będąc do końca pewna czy dobrze go
zrozumiałam.
- Trochę czasu minęło odkąd tu z kimś byłem, a na
urodzinowym obiedzie to już chyba w ogóle
lata świetle temu, dlatego pewnie będą zaskoczeni. – uśmiechnął się
chcąc dodać mi otuchy – I nie reaguj na Jareda i Emme, idziemy, bo nam
wystygnie. – pierwszy wyskoczył z samochodu i jak najwyższej klasy gentelman
otworzył mi drzwi i pomógł wyjść. Złapał mnie za rękę i tak poszliśmy w stronę
drzwi wejściowych. Po paru sekundach od dzwonka w drzwiach pojawiła się Emma.
- O proszę, proszę, kogo my tu mamy. No, no, Jared już mnie
uprzedził, że dodatkowe krzesło będzie potrzebne. – powiedziała z przekąsem i
dość niechętnie wpuściła nas do środka. Trochę mnie to zbiło z tropu, szczerze
mówiąc. Wcześniej odbierałam Emmę, jako bardzo sympatyczną osobę i podziwiałam
jej umiejętności organizacyjne. A teraz, nie wiedziałam co o tym sądzić, jednak
Shannon chyba spodziewał się takiej reakcji, skoro wcześniej mnie przed tym
uprzedził. Z środka słychać było żywe rozmowy przerywane co chwile śmiechem.
- Siemaaaaaano – rzucił Shannon wchodząc do pokoju pełnego
ludzi.
- Shanny ! – jak z podziemi wyrosła przed nami kobieta, może
parę centymetrów niższa ode mnie z pięknymi srebrno-brązowymi włosami w stylu
ombre. Rzuciła się na niego i zaczęła tulić i całować, co było chyba
najbardziej ujmująca rzeczą, jaką do tej pory widziałam. Następnie Shannon
przedstawił mi swoją mamę, mówiąc po prostu
- Mamo, to jest właśnie Chloe. – uśmiechnęłam się do niej i
szczerze stwierdziłam „Miło mi Panią poznać.”
- Oh kochanie, nawet nie wiesz jak mi miło Ciebie poznać. –
wyznała i przytuliła mnie równie mocno co Shannona, albo nawet jeszcze mocniej.
Najpierw byłam w szoku, ale zaraz potem odwzajemniłam uścisk i bardzo się
starałam, aby łzy nie pociekły mi po policzku. Biło od niej takie ciepło, taka
prawdziwa matczyna miłość, której ja nie miałam, której mi brakowało w sumie
przez całe życie. Nie potrafię powiedzieć, kiedy ostatnio raz przytulałam mamę.
Brakowało mi tego, byłam głodna matczynej miłości. A tutaj dostałam ją, za nic,
bezinteresownie od tej kobiety, która widziała mnie pierwszy raz w życiu i nic
o mnie nie wiedziała. Wręczyłam jej wino i bukiet kwiatów, za co bardzo
dziękowała i zaprosiła nas na dwór do stołu. Przywitaliśmy się ze wszystkimi i
muszę stwierdzić, że faktycznie malowało im się zaskoczenie na twarzach. Jednak
reakcja niewielu bardzo mnie ucieszyła i zrobiło mi się naprawdę miło na duchu.
Tomo od razu gdy mnie dostrzegł poderwał się z
krzesła i przytulił dodatkowo przedstawiając swoją żonę – Vicky. Kolejną
przychylnie nastawioną osobą był Jamie, który natomiast przedstawił mi moją
imienniczkę, jak to stwierdził „przyjaciółkę z podwórka”. Było też paru
znajomych Constance, którzy powitali mnie z otwartymi ramiona. Po chwili na
taras wyszła mama Leto i nakazała wszystkim zając miejsca. Mi przypadło to
między Shannonem a Constance. Obiad był przepyszny, taki domowy, jaki niegdyś jadałam
u babci w Yorku. Atmosfera była napawająca optymizmem, wszyscy rozmawialiśmy na
najróżniejsze tematy, a Shannon co chwile rzucał jakimś nowym kawałem, który
usłyszał, co powodowało dodatkowe salwy śmiechu. Constance co chwile upewniała
się czy wszystko nam smakuje i czy nie potrzeba dokładki. Po obiedzie wszyscy
odnieśli po sobie naczynia do kuchni i każdy z kawałkiem ciasta marchewkowego
usiadł w salonie. Jedni, ci szybsi zajęli miejsce na sofie lub fotelach, a
reszta ta mniej szczęśliwa, w tym my, musieliśmy zadowolić się miejscami na
dywanie, które w gruncie rzeczy były bardzo wygodne, przynajmniej dla mnie. Z
kawałkiem ciasta na talerzyku siedziałam tak oparta o Shannona i wysłuchiwałam przeróżnych
historyjek czy to z dzieciństwa chłopaków, czy już z ich marsowego życia. Było
tak beztrosko, podobało mi się. W duchu dziękowałam sobie, że jednak
zdecydowałam się przyjść.
- A pamiętasz Shanny jak byliście mali i bawiliście się z Jayem
i przeskakiwaliście sobie przez plecy? – zaczęła nagle Constance.
- Mamo, serio? – zapytał Shann z politowaniem.
- Oj Chloe na pewno chciałaby to usłyszeć, a znając Ciebie
nie opowiadałeś jej tego.
- Bo nie ma czego opowiadać, Chloe nie słuchaj tego. –
ostrzegł i zakrył mi uszy.
- Ale ja bardzo chętnie usłyszę !
- Shanny, nie wygłupiaj się – powiedziała Constance
posyłając mu groźne spojrzenie.
- Właśnie Shanny, nie bądź taki – powiedziałam ze śmiechem i
„na zachętę” dałam mu buziaka na co on tylko przewrócił oczami.
- No więc skakali tak sobie przez plecy i nie pytaj mnie, bo
nie wiem – mówiła ze śmiechem – Shanny znalazł się dworze z wybitym oknem w
pokoju i z wybitymi przednimi zębami.
- O nie, naprawdę?! Ale to straszne – powiedziałam przez
śmiech.
- Ale to nie wszystko, potem przez ponad 3 tygodnie musiał
chodzić w bandażach i wyglądał jak taka mała mumia. Moja mała kochana mumia. –
Wszyscy donośnie wtórowali mamie Leto, a sam bohater owej historii spalił
jedynie buraka i stwierdził, że więcej się do nas nie będzie odzywał. W
międzyczasie Constance zdążyła jeszcze zaproponować alkohol domowej produkcji,
na co wszyscy, oprócz Shannona, twierdząco kiwnęli głowami. Chociaż widziałam
te iskierki w oczach Shannona, które wręcz domagały się tego trunku, nie
powiedział nic, kiwną jedynie głową w geście mówiącym „przecież wiesz, że nie
mogę”. To były jego urodziny, musiał wypić swoje zdrowie, gdyby nie ja pewnie
zostałby na noc, a tak musiał odwieźć mnie do domu.
- Jeszcze kieliszek dla Shannona – krzyknęłam do Jareda,
który pomagał mamie.
- Samochodem jestem, nie wsiądę po pijaku. – powiedział zmarnowany.
- No ja myślę! Zostaniesz u mamy, ja wezmę taksówkę i tak
zaczęłam brać antybiotyk.
- Chyba żartujesz, przecież nie pozwolę Ci wracać taksówką. Na pewno nie chcesz spróbować mamy nalewki?
Jest znakomita.
- Nie, nie, na razie nie mogę, innym razem.
- Okay, ale pod jednym warunkiem. Wrócimy Range Roverem. –
gdy to powiedział wszyscy nagle ucichli, aż rozejrzałam się dookoła, żeby
sprawdzić co się stało.
- Tomo? – zapytałam pytająco gitarzystę.
- Wow – odpowiedział jedynie – w życiu nie dał nikomu
prowadzić swojego samochodu.
- Chloe, pomożesz mi kochanie? – krzyknęła nagle mama
chłopaków z kuchni. Zebrałam pozostałe talerzyki z salonu i skierowałam się do
kuchni.
- Tak pani Leto?
- Ooo jesteś, chciałam chwilę z Tobą porozmawiać.
- Coś się stało? – zapytałam zaniepokojona.
- Nie kochanie. Po prostu chciałam Ci powiedzieć, że jestem
bardzo szczęśliwa, że tu jesteś. Naprawdę, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak
cudownie jest widzieć Shannona szczęśliwego. On na to zasługuje. – powiedziała Constance.
- Jared i Emma chyba tak nie uważają – stwierdziłam ze
smutkiem.
- Oni mają jakieś swoje dziwne przekonania. Nie zwracaj na
nich uwagi. Wyglądacie cudownie z Shannonem i mam nadzieję, że wam się ułoży.
Wiem, że to może za wcześnie, żeby tak planować, ale tak bardzo bym chciała,
żeby w końcu miał normalną dziewczynę i zaczął żyć.
- W pełni panią rozumiem. Chciałabym być tą dziewczyną.
- Jesteś nią. Skoro Shannon opowiadał mi o Tobie, skoro
przyjechał tu z Tobą i jak słyszałam dał Ci prowadzić jego ukochany samochód –
zaśmiała się – to wierz mi skarbie, ale nie jesteś mu obojętna. Nie zepsujcie
tego. I na litość boską mów mi Connie – powiedziała i szeroko się uśmiechnęła.
***
Tak blisko <3 |
Powiem tak: Wtf Jared:):) Super opowiadanie:)
OdpowiedzUsuńHaha no odwala mu trochę, nie powiem :D Bardzo dziękuję i zapraszam na kolejne rozdziały, które wkrótce powinny się pojawić ;)
UsuńPozdrawiam
Hej!!! Widzę, że tutaj też jest nowy rozdział. Jakiego ja mam farta, że w ciągu jednego dnia czytam dwa nowe rozdziały Twoich opowiadań bo przez tydzień nie miałam internetu. Nadrobiłam zaległości i już komentuję:) Mi się ten rozdział podoba z mamą Shannona. Ja nie wiem ona u mnie wzbudza same pozytywne uczucia i wydaje się być cudowną kobietą:) Jej główną zasługą dla ludzkości jest sprowadzenie na świat chłopaków i za to będę jej zawsze wdzięczna:) Zastanawia mnie bardzo o co chodzi Jaredowi i Emmie. Kurcze zdradź mi parę szczegółów. Obiecuję, że nikomu nie powiem:):):) Pewnie jak się to wyda to będą kłopoty w raju Chloe i Shannona. Dziewczyno apropo rozdziałów +18 mówię zdecydowanie tak:)
OdpowiedzUsuńNa koniec jeszcze zdjęcie z koncertu:) ja byłam znacznie dalej ale i tak ciągle żyję tym koncertem. Mój pierwszy koncert naszej kochanej trójcy nie mógł być lepszy:) Pozdrawiam K:)
Cześć! No już się bałam, czekałam na Twój komentarz, czekałam, a tu ni ma, ale na całe szczęście to tylko internet, więc wybaczam :D Ojjj ja też uwielbiam Constance, jest taką ciepłą osobą, taką wymarzoną teściową <3 Dlatego mam też zamiar, żeby pojawiała się częściej w opowiadaniu. Ahh Emma i Jared, ciężko coś o nich powiedzieć...a co Cię interesuje kochana, jakie szczegóły chcesz znać ? :D A co do +18, ten poprzedni był taki testowy i jeżeli nie wzbudza obrzydzenia i tego typu odczuć, to na pewno się jeszcze pojawi ;)) Mi na koncercie udało się być bliziutko, chociaż początek na to nie wskazywał, ale byłam dzielna i mimo jednej dziewczyny, która nieźle mnie poturbowała,bo widocznie jej nie pasowałam, byłam blisko <3 Mój pierwszy Marsowy koncert był w Łodzi, więc już jakiś czas temu, a wciąż wspominam,jakby był wczoraj. Niezapomniane i wspaniałe przeżycie ! Polska i pierogi górą :D
UsuńBuziaki ;***
Fajny. Co prawda nie działo sie duzo ale to nawet lepiej biorąc pod uwagę to co było w poprzednim XD przyda sie chwila odpoczynku. Connie świetna; Emma i Jared... Wyczuwam spisek? No dobra, az tak ostro moze nie bedzie... A moze jednak... Okej, po prostu szybko pisz kolejny (i nawal S&C troche problemów, nie lubie jak jest zbyt kolorowo :D) ~ Aila
OdpowiedzUsuńhehe no fakt, trochę trzeba było ochłodzić atmosferę, bo za gorąco było :D Emma dużo czasu spędza z Jaredem, więc kto wie, czy czegoś nie wymyślili... :P Mogę obiecać, że non stop kolorowo nie będzie, ale z drugiej strony, oni są taką kochaną parą :D
UsuńDzięki bardzo, pozdrawiam i buziaki ;**
Podoba mi się <3 Takie kochane, a najlepszy moment ever: "Moja kochana Chloe, jest sprawa, bo szukam swojego brata, taki wytatuowany kurdupel przeważnie z kubkiem kawy w ręku, może rzucił Ci się w oczy? ". To było the best <3 Chcę więcej takich poszukiwań "wytatuowanego kurdupla z kubkiem w ręku" w mieszkaniu Chloe.
OdpowiedzUsuńZ poważaniem,
J.B
PS. Wiem, że dopiero co dodałaś rozdział, ale kiedy następny? Nie mogę się już doczekać. Jestem bardzo niecierpliwym stworzeniem.
Hahah przyznam szczerze, że mi się podoba się te fragment :D Jaredowi jednak ciężko idzie wyluzowanie się w towarzystwie Shanna i Chloe, dlatego nie może być do końca "sobą" jak w tym frag ;( ale może to tylko kwestia czasu :D
UsuńP.S. znam to, choruję na to samo schorzenie :P postaram się jak najszybciej, jednak przez uczelnie i pracę mam trochę na głowie ;( może w ndz, ale nie obiecuję :)
Buziaki ;***
:):):):)
OdpowiedzUsuńJeeej :)))))))
UsuńWcale nie jest przejściowy - nie mam takiego wrażenia ale skoro tak twierdzisz to znaczy że kolejny przyniesie przynajmniej mała burzę - bardzo jestem ciekawa czy maja przeczucie się sprawdzi
OdpowiedzUsuńCo do pytania to uważam że powinno być zamieszczone każdy wtedy wie na co się pisze - sprawa jest wtedy jasna i nie ma niedomówień
Pozdrawiam
K.B
To może to tylko moja taka opinia :) A co do kolejnego, jedna wielka niewiadoma, aczkolwiek wszystko jest możliwe ;) Jestem właśnie ciekawa z jakimi czytelnikami "mam do czynienia" czy grupą A mówiącą chcemy letoporno, czy grupą B bee to nie potrzebne ;))
UsuńPozdrawiam, buziaki ;**
Już nie mogę się doczekać następnego☺ mega
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy :) Dziękuuuuję :*
Usuńno nie powiem ciekawi nmnie zachowanie Jareda plus mam wrażenie że co do Emmy to bedzie kwestia tego ze ona cos kiedys tam probowala do Shannona a on ja zlal albo zbyl po jednorazowej przygodzie :D ale czekam na ciag dalszy a rozdzial bardzo fajny i mama się pojawila super :D
OdpowiedzUsuńps. dzisiaj pracuje nad nowymi rozdziałami powinno się więc coś pojawić, brak kompa i dostepu do neta w telefonie spowodował brak kontaktu z mojej strony ale ciesze się ze o mnie pamiętasz i nie musisz sie martwic wszystko gra, tylko zloscliwosc rzeczy martwych, plus pisanie pracy plus dorywcza robota nie pozwalają mi nawet na przegladniecie blogów w bibliotece :(
Pozdrawiam,
Female Robbery
kochana zapraszam na oba blogi bo dodałam po rozdziale, mama nadzieje że poczujesz się usatysfakcjonowana :D
Usuńbuziaki ;***