Witam,witam :) Bardzo dziękuję za wszelkie komentarze i cieszę się niesamowicie, kiedy wypytujecie o nowy rozdział :) Wybaczcie, że nie udało mi się go wrzucić 03.05, 1,5h spóźnienia, mam nadzieję, że wybaczycie. :*
Jeżeli wybieracie się na koncert to życzę Wam ( i sobie przy okazji :)) świetnej zabawy i niesamowitych wrażeń i wspomnień.
Rozdział +18
Enjoy ;***
***
Ze snu wyrwał mnie delikatny dotyk dłoni na moim policzku.
Było mi tak dobrze i błogo, promienie gorącego słońca wbijały się natarczywie
przez lekko zasłonięte żaluzje w pokoju. Dotyk był delikatny, niczym muśnięcie
motyla, niezwykle przyjemny, ale również lekko smyrający, przez co wyrwałam
się z objęć Morfeusza. Niechętnie, bardzo powoli otworzyłam powieki i nie
dostrzegłam za wiele. Poderwałam głowę do góry i zobaczyłam, że spałam na
kolanach u Shannona, który spokojnie, gdyby nigdy nic spojrzał na mnie i
uśmiechnął się. Musiał bardzo mało spać, bo oczy miał małe i zapuchnięte.
- Co ty tu robisz? – zapytałam nie ukrywając swojego
zdziwienia.
- Cześć Chloe, dziękuję w porządku, mam nadzieję, że Ty
również się wyspałaś – powiedział spokojne i znowu wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Jeden z najpiękniejszych widoków, lekko zaspany i niewymuszony uśmiech Leto.
Mogłabym go oglądać dzień w dzień. Mogłabym się budzić z takim widokiem, dla
mnie byłby on o wiele przyjemniejszy niż widok na wszelkie inne cuda świata.
Jednak na daną chwilę to był mój pierwszy taki widok i równie dobrze mógł być
ostatni, dlatego też starałam się wyłapać jak najwięcej szczegółów.
- Przepraszam – powiedziałam zmieszana – po prostu, nie
spodziewałam się ciebie tutaj. Dzień dobry, całą noc spędziłam śpiąc na twoich
kolanach? – zapytałam lekko zaniepokojona.
- Dokładnie, po imprezie jak przyszedłem, bardzo szybko
poszłaś spać, ale nie chciałaś położyć się do łóżka, więc tak oto wylądowaliśmy
na podłodze.
- Jej przepraszam, musiałam być już lekko wstawiona, ale dziękuję,
że się mną zaopiekowałeś. – Jak zobaczyłam Shannona od razu się od niego
odsunęłam na bezpieczną odległość i teraz siedząc tak naprzeciwko niego
stresowałam się. Nie wiem tak naprawdę czym, ale nie byłam spokojna.
- Musimy porozmawiać Chloe, rozumiem, że wczoraj nie
chciałaś, miałaś do tego prawo, ale proszę Cię, już mam tego dosyć, wkurwia
mnie ta cała sytuacja i to, że nie mam nad nią żadnej kontroli. – nerwowo
zaczął przeczesywać włosy.
- O czym chcesz porozmawiać?
- Jesteśmy dorosłymi ludźmi, a praktycznie od samego
początku bawimy się w kotka i myszkę, jak dzieciaki. Jesteśmy wolni i
samodzielni, dlaczego do kurwy nędzy sami nie możemy decydować o naszym życiu?
Cholernie mi się podobasz Chloe, ciągnie mnie do ciebie jak nigdy do żadnej
kobiety. Podczas kręcenia teledysku, uwierz mi, Jared razem z mama są dla mnie
najważniejsi na świecie, ale kurwa jak cię dotykał, jak całował to uwierz mi,
ale miałem ochotę mu wpierdolić. Podejść do niego i jebnąć mu w ten śliczny
ryj.
- Shannon…- cichy jęk wydarł mi się z ust.
- Poczekaj, czuję się jak gówniarz, mimo iż mógłbym już być
dziadkiem, ale…Chloe, zależy mi na Tobie, chciałbym spróbować, wierzę, że może
się udać. Jeżeli tylko Ty…to zależy tylko od Ciebie. – powiedział prawie na
jednym wdechu.
To był dla mnie szok. Przeżyłam największy, kiedykolwiek
zarejestrowany szok w dziejach ludzkości. Shannon Leto, ten Shannon Leto
właśnie dość pokracznie zapytał czy będziemy razem. Zrobił coś o czym marzyłam
od tak dawna, że nawet trudno to sobie wyobrazić. Patrzyłam się na niego i nie
wiedziałam co odpowiedzieć. Miałam ochotę rzucić mu się na szyję, ale
siedziałam i wpatrywałam się w jego piękne ciemne oczy. Były tak bardzo
hipnotyzujące, tak magiczne. Złapałam się nad uwielbieniem wobec Shannona i
chyba powinnam sobie jakiś ołtarzyk postawić z jego zdjęciem. Otrząsnęłam się z
głupkowatych myśli, a on wciąż się tak gapił, czułam się nieswojo i jedyne co
chciałam zrobić to rozładować atmosferę, bo była strasznie napięta.
- Shannon, wydaje mi się, że powinieneś wiedzieć, że … masz
strasznie rynsztokowe słownictwo – podziałało, Leto w jednej chwili wybuchł
śmiechem. Cieszyłam się, że potrafiłam go rozśmieszyć, bo jego śmiech był
zawsze niczym miód na moje serce. Taki beztroski, dziecinny śmiech, który
przyprawiał o delikatne dreszcze radości na moim ciele. Dziękowałam, że miałam
możliwość tu być z nim i wiedzieć go. Wyszłam do łazienki, gdyż już nie mogłam
wytrzymać z alkoholowym kapciem w moich ustach, umyłam zęby, przemyłam twarz,
uprzednio zmywając wczorajszy make up i z garderoby, która połączona była
jednocześnie z moją sypialnią i łazienką, wzięłam strój dzienny.
Rzuciłam Shannonowi krótkie „zaraz wracam” i zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam
z lodówki butelkę wody i szybko pokroiłam owoce układając je na dużym talerzu.
Gdy wróciłam do pokoju, Shann wciąż siedział rozwalony na podłodze opierając
się o łóżko.
- Pięknie wyglądasz i dodatkowo przynosisz takie pyszności –
stwierdził, a jako odpowiedź usłyszał
najpierw moje lekkie prychnięcie pod nosem, a potem nieśmiałe „dziękuję”. Nie
byłam na to przygotowana, przez co na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec.
Położyłam talerz i wodę na podłodze obok mężczyzny i sama usiadłam naprzeciwko
niego.
- Uwierz mi Shannon, na tym talerzu jest wystarczająco słodkości,
więcej nie trzeba słodzić.
Leto jedynie przewrócił oczami i zabrał się za jedzenie owoców.
- Kawa by się przydała – mamrotał pomiędzy wsadzeniem sobie
do buzi kolejnej pomarańczy.
- Ooo tak i może jeszcze frytki do tego? - zapytałam przekornie.
- Na śniadanie?! – prychnął tylko i zabrał się za kiwi. –
Kawa wystarczy, bez mleka, łyżeczka cukru.
- No chyba sobie żartujesz? Masz wodę i owoce, musi ci
wystarczyć Leto. – no jeszcze tego brakowało, żebym mu po kawę latała.
- No Chloe, weź no, proszę.
- A co, Bozia rączek i nóżek nie dała? Obok ekspresu są
słoiczki z kapsułkami, na pewno sobie poradzisz. – wyszczerzyłam się do niego i
wróciłam do wybierania ziarenek z granatu. – Ooo i przy okazji w lodówce jest
jogurt grecki, to możesz przynieść. – powiedziałam i puściłam mu oczko.
- No proszę, proszę, jaka się pewna zrobiła, jaka cwana. Kto
by pomyślał – w tym momencie pożałowałam, że nie poszłam po tą kawę. Shann
niebezpiecznie zaczął się podnosić, żeby za chwilę opaść na kolana i wywracając
przy tym otwartą butelkę Fiji zwrócić się w moim kierunku.
- Woda! – krzyknęłam czując zimny płyn rozlewający się na
dywanie.
- Później się posprząta. Teraz mam inną sprawę do
załatwienia – powiedział groźnie, nawet nie zwracając uwagi na przewróconą butelkę,
wciąż kierując się w moją stronę.
- Leto co ty zamierzasz zrobić? – zapytałam udając
przerażenie, ale w głębi ducha śmiałam się bez opamiętania. Widząc go
skradającego się na czworaka w moją stronę był bezcenny. Niczym zwierzak
zakradał się do swojej ofiary, tak Shannon zbliżał się do mnie. Kiedy jednak
udał warknięcie, nie mogłam już dłużej powstrzymywać się od śmiechu. Śmiałam
się donośnie i bez opamiętania, brzuch powoli zaczynał mnie boleć, a Shannon
jedynie patrzył na mnie jak na idiotkę.
- Wybacz, ale to warknięcie…-nie mogłam się już śmiać – było
tak przezabawne, o mój Boże, przepraszam – zakryłam usta dłońmi próbując się
opanować.
- Tak Cię to śmieszy? Tak zamierzasz grać? Zobaczymy, czy
będziesz się tak śmiała po tym co zamierzam Ci zrobić Chloe – bardzo wyraźnie
zaakcentował moje imię i w jednym momencie jego usta znalazły się na wysokości
moich. Nie minęła sekunda, kiedy złapał mnie za nadgarstki odciągając je na bok
i gwałtownie wpił się w moje wargi. Pocałunek był niewiarygodnie natarczywy i
zaborczy. Całowaliśmy się bez opamiętania nie mogąc się od siebie oderwać.
Nagle Shann podniósł mnie i położył na łóżku ze słowami „Nie mam pojęcia czy
nasz pierwszy seks był kurewsko dobry, nie wiem czy doszłaś, ale zamierzam to
zrobić teraz, żebyś mogła ten orgazm wspominać do końca życia i opowiadać o nim
wnukom”. Znowu salwa śmiechu z mojej strony. Na początku nie wyłapałam
fragmentu, że zamierza TO zrobić teraz, ale kiedy przewrócił mnie na łóżko i poczułam
na sobie jego ciężar dotarło to do mnie momentalnie. Już po samym pocałunku
byłam niesamowicie podniecona i wiedziałam, że wystarczy dosłownie chwila,
żebym doszła, ale on miał zamiar odegrać to zupełnie inaczej. Leżał na mnie,
napierając swoją męskością. Widziałam żar w jego oczach, widziałam pożądanie, a
fakt, że to ja wzbudzałam owe emocje był dla mnie jeszcze bardziej
podniecający. Moje nadgarstki znajdowały się nad moją głową zamknięte w dłoni
Shannona. Druga ręka błądziła po moim ciele omijając te miejsca w których
najbardziej chciałam ją poczuć. O dziwo, Shannon był oazą spokoju, lekko muskał
ustami moje obojczyki, szyję, kości policzkowe, specjalnie omijając usta.
Próbowałam sama dosięgnąć, ale nie miałam szans, dobrze sobie to wszystko
przemyślał, skubany. Mój oddech był ciężki, a usta wysychały w mgnieniu oka,
więc co chwilę musiałam je oblizywać i przygryzać, co jak zauważyłam poruszało
tego paskudę nade mną.
- Uwielbiam Cię dotykać – wyszeptał mi do ucha – Twoje ciała
jest idealne.
- O mój Boże – wyszeptałam praktycznie do siebie, kiedy
jednym ruchem rozpiął wszystkie guziki w mojej koszuli. Następnie wsunął rękę
pod moje pośladki i zaczął je masować, raz delikatnie, żeby za chwilę zacisnąć
na nich swoją dłoń. Po chwili zaczął zdejmować moje legginsy pytając wzrokiem o
pozwolenie. Ja bez chwili wahania przytaknęłam głową i w oka mgnieniu dół
mojego stroju znalazł się w jakimś nieokreślonym miejscu w pokoju. Próbowałam
się wyswobodzić z jego uścisku, chciałam zedrzeć z niego koszulę, dotknąć jego
mięśni napinających się przy każdym pojedynczym ruchu, jednak on tylko spojrzał
na mnie groźnie i wysyczał „Jeszcze nie”. Ohh Jezu jakie to było seksowne.
Zaczął masować mojego nogi, kciukiem kreśląc po wewnętrznej stronie ud.
Odpływałam w nicość. Shann wypuścił moje nadgarstki z silnego uścisku, jednak
pozostały one na miejscu, nie przemieszczając się nawet o milimetr. Tym razem
zaczął zapoznawać się swoją drugą dłonią z moim ciałem, żeby za chwilę obiema
doprowadzać mnie do szaleństwa. Jego dłonie znajdowały się po zewnętrznej
stronie moich ud, a jego usta zaczęły kreślić wilgotny szlak od moich kolan w
górę, co powodowało u mnie delikatne drgania. Droczył się tak przez dość długi
czas, a następnie przejechał po bieliźnie w najbardziej wrażliwym miejscu, a ja
wydałam z siebie bliżej niezidentyfikowany odgłos rozkoszy. Uniósł mnie
delikatne do góry i pomógł mi w zdjęciu z siebie ubrań, sprawnym ruchem odpiął
biustonosz i rzucił go gdzieś za siebie. Opadłam ponownie na łóżku i tym razem Shannon
zaczął pieścić moje piersi. Na początku delikatnie, zataczając palcami, a
później językiem delikatne okręgi wokół moich brodawek, a następnie tak jak w
przypadku pośladków i nóg natarczywie i władczo. Ściskał, szczypał, ssał,
podgryzał, doprowadzał do granic. Jestem pewna, że gdyby ktoś się mnie w tym
momencie spytał jak mam na imię nie potrafiłabym odpowiedzieć. Jednak Leto był wyraźnie
skory do rozmowy.
- Chloe, powiedz mi, jak się czujesz? – zapytał przerywając
na chwilę pieszczoty.
- Co ? Ja ? – właśnie o tym mówiłam, zero kontaktu ze mną.
- Ooo tak zdecydowanie Ty, niczego Ci nie potrzeba, Słonce?
Może czegoś za dużo? – przyssał się do lewej piersi – A może czegoś za mało? –
zjechał dłońmi w dół w okolice mojego podbrzusza na skutek czego wydał się ze
mnie kolejny dziwny dźwięk.
- Czyli chyba za mało, bardzo dobrze, bardzo się cieszę, że
chcesz więcej. – dodał z diabelskim uśmieszkiem
na twarzy. Przez chwilowy brak pieszczot lekko się ocknęłam i zaczynałam powoli
wracać do żywych.
- Mogę? – zapytałam łapiąc za krawędź jego koszulki lekko
unosząc ją w górę. W odpowiedzi dostałam wzrok, który mówił „ I jeszcze, kurwa
pytasz?!”, wiec ściągnęłam szybko z niego koszulkę i zaczęłam poznawać dłońmi
jego klatkę i silne ramiona. W pewnym momencie próbowałam nawet przejąć
inicjatywę, żeby to on był an dole, ale był silniejszy.
- O nie, nie moja droga. Dzisiaj to Ty masz odczuwać
przyjemność. Wiesz co mam zamiar zrobić? – zapytał zadziornie. Pokręciłam
przecząco głową. - Mam zamiar doprowadzić Cię do takiego stanu, że w 30 sekund
znajdziesz się na Marsie i to nie raz czy dwa. – roześmiałam się w głos, a
Shann mi wtórował. – Wybacz, ale musiałem – dodał jeszcze ze śmiechem. Chwila
relaksu dobrze mi zrobiła, trochę ochłonęłam temperatura i puls spadał, jednak
tylko na krótki moment.
- A teraz, rozluźnij się, jeżeli to możliwe zapomnij o tej
metaforze i nie myśl o niczym –
poinstruował i zaczął całować miejsce znajdujące się niedaleko mojej prawej
piersi. Westchnęłam głęboko, a moje ciało przeszył delikatny dreszcz.
Przewrócił mnie lekko na lewy bok i unosząc moje prawe ramię zagłębił się w
moją skórę i całował przy okazji boczne krawędzie piersi wzdłuż klatki
piersiowej. Ugryzł mnie delikatnie w żebra na co w odpowiedzi dostał urywane
westchnięcie. Kochałam tą pieszczotę i byłam szczerze zdziwiona swoją reakcją.
Był pierwszym facetem, który skupił się na tak mało docenianym, a cholernie
erogennym punktem na ciele kobiety. Znów leżałam na plecach, a Shannon z góry
mojego ciała znowu przeniósł się na nogi i gładząc je kierował się ku górze
rozchylając je lekko i wsuwając pomiędzy nie swoje palce. Dotarł prawie do pulsującego
gorącem miejsca i cofnął dłonie. Powtarzał to wielokrotnie, doprowadzając tym
do szaleństwa, ale nie zaspokajając. Oddech znowu przyspieszał, a pobudzenie
wzrastało z minuty na minutę. Zastanawiałam się ile czasu minie zanim zacznę
krzyczeć i błagać go o więcej. Chciałam z całych sił, żeby ulżył mi w „cierpieniu”,
jednak on dalej postępował według swojego planu, wyraźnie ignorując swoją
męskość, która naciskała na jego jeansy. Moje nogi napinały się i ściskały wokół
jego palców, jakby to miało je zatrzymać blisko.
- Chloe, nie rób tak – ostrzegł mnie – Tym swoim wierceniem
zaprzepaszczasz całą moją dotychczasową pracę, a chyba nie chcesz, żeby tak to
się skończyło. – Wrrr co za drań, próbowałam się powstrzymywać i panować nad
swoim ciałem, jednak on z każdym ruchem utrudniał mi to jak tylko się dało.
Odpuścił, Jezu czy zrobiłam coś nie tak, ogarnął mnie wewnętrzy atak paniki,
jednak już po chwili niczym balsam na moją duszę, poczułam jego silne dłonie na
żebrach, a jego gorący oddech między nogami. Gwałtownie zerwał ze mnie ostatni
skrawek garderoby i rozsunął moje nogi jak najszerzej się dało. Spojrzałam na
niego z obawą, lecz jedyne co zobaczyłam jego rozczochrane włosy pomiędzy moimi
udami. Poczułam w sobie jego palący język, a plecy mimowolnie wygięły się w
łuk.
- O mój Boże – prawie krzyknęłam na tę przyjemność. Shann
oderwał się gwałtownie i z łobuzerskim wzrokiem dopowiedział:
- Jego tu nie ma, ale próbuj dalej – i powrócił do
wcześniejszej czynności. Masz rację Leto, jego tu nie ma na pewno, co najwyżej to
szatan wcielony. Demon, który doprowadza do szaleństwa. Kreślił językiem w górę
i dół, lewo, prawo, napierał jakbym miała uciec. Jego dłonie szybko znalazły się
znów na moich pośladkach, ściskając je na pewno zostawiając na nich ślady
swojej obecności, jednak ani przez chwilę mi to nie przeszkadzało, wręcz potęgowało
doznania. Byłam blisko, tak cholernie blisko, a ten potwór bardzo dobrze o tym
wiedział i droczył się ze mną, przerywając i znowu zaczynając od nowa. Pięści
zaciskałam mocno raz na pościeli, raz na jego włosach. Gdy przyssał się,
nieartykułowany dźwięk wydarł się z mojego gardła zakończając „wypowiedź” - „Boże Święty”.
- Huh znowu ja kontra Bóg? Wygrywam tę walkę za każdym razem
Skarbie, wybacz Boże. – O tak, zdecydowanie, byłam tego pewna. Bóg nie miał co
się z nim równać. Był mistrzem. Kiedy szybko i gwałtownie przejechał parę razy
językiem po mojej łechtaczce byłam o krok. Jednak Leto nie zamierzał tak szybko
tego zakończyć. Mój oddech był krótki i ciężki, oczy przymknięte wpatrywały się
w sufit, zbyt zmęczone by je otworzyć. W jednej chwili ogarnęła mnie fala
gorąca, rozkoszy i niespodziewanie poczułam go w sobie. Czułam jak wszystkie
wewnętrzne mięśnie się wokół niego zaciskają. Krzyczałam jego imię, jakby miało
mi w czymś pomóc. Bóg nie pomógł wcześniej to może chociaż sam sprawca jakoś
rozwiąże ten problem. Moje oczy przybrały rozmiar jednodolarówki i wpatrywały
się w mężczyznę, który ciężko dysząc poruszał się we mnie. Ostatnie pchnięcia
były silne i doszliśmy prawie w tym samym momencie. Shannon spojrzał na mnie
ukazując szereg równych, śnieżnobiałych zębów i śmiejąc się trafnie stwierdził „A
nie mówiłem, że zawsze wygrywam z Bogiem”.
Hahaha, jestem! Po pierwsze: zazdroszczę, ja nie bede na koncercie :(. A po drugie i bardziej związane z tematem: wowow. Jak sie dobudze (jest 7:38) moze wysile sie na bardziej konstruktywny komentarz, póki co chyba wracam do łóżka. Pozdrawiam ~ Aila
OdpowiedzUsuńHaha ja jestem pod wrażeniem, że dałaś radę przeczytać to po 7, a co dopiero skomentować :D Dzięęęęki :* "wowow" jest super ^^
UsuńPozdrawiam i wysypiaj się dziewczyno ! :DD
witaj, no i udało mi się już widzieć rozdział choć powiadomienia nie mialam :D super podoba mi sie i coś czuje że najlepsze i tak przed nami bo chyba teraz zbyt pieknie ładnie by bylo, tak więc czekam na te kolejne kłótnie shanna i chloe i kolejne takie sceny i dopisek +18 nie bez powodu hehe
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*, życzę udanego koncertu wybaw się jak nigdy zedrzyj gardło na śpiewaniu z Jaredem :D
Female Robbery
Ahh nie zdążyłam poinformować no ! :D bałam się trochę publikować ten rozdział, żeby nie było, że ja jakaś napalona, czy coś :D ale chyba po Fifty Shades już nic nikogo nie zdziwi ;P ojj a może akurat będą szczęśliwi i zakochani po uszy, nie przekreślajmy ich związku hehe :D
UsuńKoncert był wspaniały i nie mogę dzisiaj mówić, zdecydowanie zdarłam gardło z Jaredem i tysiącami ludzi dookoła :)
Pozdrawiam, buziaki :**
moja droga zapraszam Cię do mojego nowego bloga z opowiadaniem na www.baby-come-home.blogspot.com - tym razem o 30stm więc moze przypadnie do gustu :P i moze zbyt bede natretna ale nie wiem czy widziałaś nową notkę na opowiadaniu na mikaelson-family :P
UsuńPozdrawiam,
Female Robbery
ps. oby takich koncertow w Twoim zyciu jak najwiecej ;*
najlepsza część po kłótni - godzenie się ;-),
OdpowiedzUsuńudanej zabawy ;-)
pozdrawiam
-K.B.
Ojj gdyby wszystkie kłótnie tak się kończyły :D
UsuńDziękuję, koncert genialny :))
Pozdrawiam ;*
Gorący rozdział:):) Czekam już na nowy:)
OdpowiedzUsuńYeah ! Bardzo się cieszę z tego powodu, ale przyznam szczerze, że nie jestem w stanie stwierdzić kiedy pojawi się 16 :( w piątek wracam do siebie i nie wiem czy do tego czasu uda mi się jeszcze coś naskrobać, ale stay focused ;))
UsuńPozdrawiam :)
O mamo... Wracam sobie z koncertu rozanielona, pełna emocji i patrzę nowy rozdział 18+. Dziewczyno tym rozdziałem spotęgowałaś tylko emocje po koncercie:) i trochę osłodziłaś mi dzień żałoby spowodowany tym, że koncert się skończył... Super świetny rozdział:) Ojojoj co będzie dalej?!?!? Już nie mogę się doczekać:) K:):):*:*:*
OdpowiedzUsuńAaaa ale superowo, dziękuję kochana :**
UsuńI jak wrażenia po koncercie? Jakie miejsce miałaś? Bo ja jak wróciłam do domu o 3 w nocy to potem prawie do 7 usnąć nie mogłam :D i dzisiaj też cały dzień skaczę i cieszę się jak głupia do siebie, jak to mój tata stwierdził "taka stara i taka głupia" :DDD Zaraz pewnie zaspamuje jedną notkę zdjęciami i filmikami z koncertu ^^
Buziakiii :***
Bez komentarza. Wielkie wow............................................................
OdpowiedzUsuńTaki krótki komentarz, a jak wiele mówi :D mam nadzieję, że "wow" w pozytywnym znaczeniu hehe :))
UsuńDziękuję i pozdrawiam :))
Przeczytałam!
OdpowiedzUsuńOjej ojej w końcu to zrobili aczkolwiek meeeega niespodziewanie...
Może od teraz zaczną być razem? Tylko Ty to wiesz... Życzę im tego ^^
Mam nadzieję, że koncert podobał Ci się tak bardzo jak mi :D
a tak BTW na moim pojawił się W KOŃCU rozdział 5 :D Zapraszam i czekam na kolejny :*
Bo takie niespodziewane akcję są najlepsze :D wszystko możliwe, aczkolwiek mieli to trzymać w tajemnicy, więc who knows :D
UsuńOjjj taaak koncert był przekozacki :D Miałam jednak wrażenie, że Jarek był trochę nie w humorze, ale i tak było zajebiście i daliśmy czadu :D
Pozdrawiam :**
Hej, hej, kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńJuz 3/4 rozdziału napisane �� jezeli nic naglego mi nie wypadnie,to dzisiaj wieczorem :)
Usuńrozdział jutro, wybaczcie :* <3
UsuńGdzie jest następny rozdział?
OdpowiedzUsuńdzień się jeszcze nie skończył, edytuję.
Usuń