Cześć, cześć :)
Tym razem wyrobiłam się dość szybko z rozdziałem, do koncertu powinnam dać radę napisać jeszcze jeden. Dziękuję za wszystkie komentarze, które niesamowicie motywują do pisania :) Jestem również bardzo wdzięczna tym, którzy mieli czas i ochotę zapoznać się z Prologiem do Starbucks Lovers. Już niedługo pierwszy rozdział :)
Życzę miłego czytania rozdziału 14 i z góry przepraszam, jeżeli gdzieś zabrakło przecinka, mam coś nie tak z tym klawiszem :D Wyczekuję Waszych opinii.
Buziaki ;***
***
Budzik miałam nastawiony na 6:15, ale co najmniej z 3 razy
włączałam drzemkę. Miałam wrażenie, że moje łóżko i pościel przemawiają do
mnie, krzyczą wręcz „Chloe, zostań z nami”. Za dużo bajek. Było mi tak ciężko
wstać, że aż trudno wyrazić to słowami. Gdyby nie wczorajszy telefon Wayna,
wstałabym wyspana, niczym młody bóg, a tak, masz ci babo placek. Około godziny
7:00 dałam radę zwlec się z łóżka i zaspanym krokiem powędrowałam do łazienki w
celu wzięcia orzeźwiającego prysznicu. Stałam pod deszczownicą pozwalając
chłodnemu strumieniowi wody spływać po moim ciele. Kiedy temperatura woda
zaczęła mnie rozbudzać jednocześnie zaczęłam rozmyślać nad prośbą przyjaciela
Shannona. W sumie nawet nie było nad czym rozmyślać. Zgodziłam się prawie od
razu. Chłopaki w nadziei, że moja odpowiedź będzie twierdząca, obgadali już
sprawę z Jaredem i wszystko było ustalone. Przedstawili mi dokładny plan
działania i musiałam się zacząć spieszyć, jeżeli chciałam się ze wszystkim
wyrobić. Pośpiesznie wyszłam spod
prysznica, owinęłam się miękkim koralowym ręcznikiem, a drugim w takim samym
kolorze zrobiłam turban na głowie. Wybrałam idealny na dzisiejszą bieganinę
strój [OUTFIT 1] i zaczęłam robić make up. Przed wysuszeniem włosów zaparzyłam
świeżo mieloną kawę i wypiłam przegryzając croissant’em. Przed 8:00 wyszłam z
domu i samochodem udałam się do marketu, gdzie byłam umówiona z Waynem.
Spóźniał się, idealnie, właśnie tego mi było trzeba. Czekając przeglądałam w
Internecie różne portale społecznościowe i plotkarskie, aż natrafiłam na
trailer do teledysku Quite Silence. Jeszcze go nie widziałam, do sieci wrzucony
był dopiero dzisiaj, nie wiedziałam czego się spodziewać. Bałam się nacisnąć
„play”, bo wiedziałam, że są w nim sceny z feralnej nocy z Shannonem. Wzięłam
głęboki wdech i zaczęłam oglądać. Muzyka, którą usłyszałam nie pochodziła z
tytułowej piosenki. Po chwili usłyszałam w niej szept Jareda i zobaczyłam
migawki filmu. Pierwsze ujęcie – moja twarz, rozmazany makijaż, smutek. Sceny z
Shannonem. Rozkosz, radość, pożądanie. Sceny z Jaredem, te dokręcone. Strach,
rozpacz, frustracja. Sceny przedstawiające mnie wykorzystane z filmu Shannona.
Kpina, złość, brak emocji. Moje dłonie błądzące po ciele. Koniec. Nie
wiedziałam co o tym sądzić, ten krótki nawet nie pół minutowy trailer pokazywał
tak wiele, tyle różnych emocji, tyle nastrojów. Podobał mi się, był idealną,
tak mi się przynajmniej wydaje, zapowiedzią do całego teledysku. Jednak
najważniejszą rzeczą było to, że zatuszowali TEN filmik. Nikt oprócz paru osób,
które wiedziały, w życiu się nie domyśli oglądając ten zwiastun. Dzięki Bogu.
Dało mi to jednak sporo do myślenia. Przez cały ten czas zachowywałam się jak
gówniara. Jestem dorosłą kobietą, a moje zachowanie było dziecinne. Nie wiem co
mną kierowało, chwila wolności, brak ograniczeń? Byłam zwykłą dziwką, która
wpakowała się do łóżka Shannonowi Leto. Jednak z drugiej strony, on musi coś do
mnie czuć, cokolwiek, inaczej nie zachowywałby się tak, po prostu. Domek nad
jeziorem, Hollywood Hills. Z przemyśleń wyrwało mnie pukanie Wayna w szybę.
- Hey – wyszłam z samochodu i przywitałam się z mężczyzną.
- Cześć Chloe, to jak, zakupy? – zapytał i skierowaliśmy się
w stronę wejścia do marketu – Myślałaś o moim pomyśle?
- Myślałam, nawet teraz czekając na Ciebie. Wayne, ja nie
mogę tego zrobić. – stanęłam i popatrzyłam na niego. – To trochę za dużo. Wiem,
że w jakiś sposób liczyliście na mnie, ale ja go lubię Wayne. Nie chcę tego
spieprzyć, a przez to mogę być widziana w zupełnie innym świetle. –
powiedziałam szczerze to co myślałam, bez owijania w bawełnę. – Bardzo chętnie
pomogę Wam z przyjęciem niespodzianką, ale to wszystko.
- Jesteś pewna? Wiesz, że jemu by się spodobało, na pewno
byłby zachwycony. Nie robiłaś tego nigdy? Przecież jesteś tancerką i aktorką…-
próbował mnie namówić.
- Wiem i gdybym miała to zrobić dla kogoś obcego to uwierz,
ale przyszłoby mi to łatwiej. Bez problemu znajdziecie jakąś inną tancerkę, a
jak jeszcze usłyszy, że chodzi o Leto, to zaoszczędzicie kasę. – weszłam do
sklepu i wzięłam wózek. Mieliśmy sporo
rzeczy do kupienia i mało czasu.
- Jasne, nie ma sprawy Słońce, po prostu na pierwszym
miejscu pomyśleliśmy o Tobie. Zabierajmy się za zakupy, bo nie zdążymy.
Cały wózek zakupów, rachunek długi niczym Iliada i Odyseja
razem wzięte, a mój bagażnik malutki. Razem z Waynem, Tomo i Vicky mieliśmy
przygotować jedzenie i alkohol na urodzinową niespodziankę dla Shannona. Cały
dzień ciężko pracowaliśmy. Czas jednak mijał bardzo szybko i bardzo zabawnie. Z
Tomo chyba nie dało się inaczej. Non stop wygłupy, był nawet moment, gdzie
toczyliśmy mini wojnę na mąkę. Po południu przyjechał Jared, żeby upewnić się,
że wszystko jest ustalone. Odczułam, że cieszy się z tego, iż nie przyjęłam
„propozycji” przyjaciół Shannona. Na odchodne rzucił jeszcze, że miał rację, że
się na to nie zgodzę. Dochodziła godzina 20. Ubrałam się w naszykowany
wcześniej strój [OUTFIT 2] i czekałam na wszystkich, aż przyjdą i będę mogła
zadzwonić do starszego Leto. Po godzinie 21 wszyscy byli już zgromadzeni na Los
Tilos Road, a ja mogłam zadzwonić do Shanna. Po trzech sygnałach odebrał.
- Halo? – usłyszałam po drugiej stronie.
- Hey Shann, tu Chloe, mam problem. Właśnie szykowałam się,
żeby do Ciebie jechać i samochód nie chce mi zapalić. – stwierdziłam, że to
najłatwiejszy sposób, żeby go tu sprowadzić.
- Serio? No nie gadaj, może tłoczki do wymiany? – zaśmiał
się – Cholera, czekam właśnie na wszystkich, ale dobra, jadę. Nie ma sensu,
żebyś jechała taksówką, a z tego co wiem, Jared już wyjechał, więc dupa.
- To przyjedziesz po mnie? – zapytałam z nadzieją.
- Jasne, za 20 min będę, tylko bądź gotowa.
- Dzięki, jesteś super, czekam, paaa – rozłączyłam się i
jedyne co nam pozostało to czekać.
- Dobra słuchajcie, Shannon powinien tu być za 20min, jak
dobrze pójdzie to trochę szybciej. W związku z tym, za 10min zgasimy światło i
wszyscy schowacie się w salonie, ja jakoś go tu przyciągnę, okay? – nie było
dużo osób, bez Shannona 14, jedynie najbliżsi znajomi, z którymi trzymał się
Shan. Połowę z nich widziałam po raz pierwszy w życiu. Jednak wszyscy sprawiali
wrażenie bardzo przyjacielskich. Tak jak wcześniej powiedziałam zgasiliśmy
światła i czekaliśmy. Nie mogliśmy być głośno, wiesz szeptaliśmy do siebie
nawzajem. Po pewnym czasie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc poszłam
otworzyć. Shannon powitał mnie gorącym pocałunkiem co nieco mnie zaszokowało. Na całe szczęście nikt nas nie widział.
- Mmm ślicznie wyglądasz i to specjalnie dla mnie –
zilustrował mnie wzrokiem i cieszył się niczym dziecko - Dobra, a zbieramy się,
bo mamy mało czasu – złapał mnie za rękę i pędem ruszył w stronę samochodu.
- Chwila, chwila, Shann, nie wzięłam telefonu. – wymyśliłam
na poczekaniu powód, żeby wrócić do domu – Zresztą nawet nie pozwoliłeś mi
zamknąć drzwi.
- Okay, to leć, ja poczekam w samochodzie.
- Co? Nie! Chodź ze mną, bo nie wiem gdzie on jest. – no
jeszcze tego brakowało, żeby czekał w samochodzie, ciekawe tylko na co…
- Kobiety…- powiedział pod nosem, ale grzecznie poszedł ze
mną – jak można nie wiedzieć gdzie położyło się telefon?!
- Doobra, już nie komentuj tylko sprawdź w salonie czy go
nie ma, wydaje mi się, że właśnie tam go zostawiłam.
Miałam tylko nadzieję, że nie będzie marudził a’propos tego,
żeby iść i zerknąć do pokoju dziennego. Poszedł przodem ciemnym korytarzem, a
ja za nim. Byłam niesamowicie ciekawa jego reakcji. Wszedł powoli szukając
włącznika światła, a gdy go znalazł wszyscy zebrani zaczęli donośnie śpiewać
Happy Birthday. Cała nasza 14 śpiewała tak głośno, że jestem pewna, iż sąsiedzi
wiedzieli, że ktoś tu obchodzi urodziny. Po zaśpiewaniu ta bliższa część
znajomych, wliczając w to Jareda, Tomo, Emmę, Wayna, Jamiego i moją
imienniczkę, rzuciła się na niego i zaczęła ściskać, tulić i całować. Reakcja
Shannona była nie do opisania. W jednej chwili, jego oczy zaszły łzami, ale nie
uronił ani jednej, usta najpierw były szeroko otwarte, następnie zaciśnięte, a
chwile potem układały się w przepiękny i chyba najszczerszy uśmiech, jaki u
niego widziałam. Był szczęśliwy. Zaskoczony, ale niezmiernie szczęśliwy. W
czasie toastu rzucał bluzgami pod nosem, ale towarzyszył im śmiech, więc
wiedziałam, że nie jest zły z takiego obrotu sprawy. Alkohol rozlewał się
hektolitrami, a przekąski znikały w tempie natychmiastowym. Gdy wszystko już powoli
ucichło, a ludzie zaczęli rozmawiać między sobą, nie zwracając już tak wielkiej
uwagi na jubilata, ten podszedł do mnie i zaprowadził do pustego przedpokoju.
- Wszystkiego najlepszego – dopiero teraz miałam okazję
złożyć mu życzenia.
- Dziękuję Chloe, jesteś genialna. Dziękuję, to wszystko
jest zajebiste, w życiu bym się nie domyślił.
– powiedział i mocno mnie przytulił.
- Nie, nie, nie Shannon. Mi nie masz za co dziękować. To był
pomysł Wayna i Jamiego. Ja tylko pomogłam. – żałowałam, że sama nie wpadłam na
ten pomysł, wtedy faktycznie mi by był wdzięczny za to wszystko, a tak, ja
byłam tylko pionkiem w tym przedstawieniu.
- Ale gdyby nie Ty, nie udałoby im się, więc to też Twoja
zasługa.
- No okaaay, może i masz troszkę racji.
- Oh tak, tylko troszkę? – zapytał zbliżając się do mnie na
bardzo niebezpieczną odległość.
- Tyci – odparłam i pokazałam niewielką odległość między
palcem wskazującym, a kciukiem.
- Tyci? Hmmm to prawie jak tyle – jego usta już prawie
dotykały moich, dzielił je milimetr, może nawet nie. Już tylko sekundka, kiedy
nagle usłyszeliśmy głośne nawoływanie w celu przywołania Shannona. W jednej
chwili perkusista odsunął się ode mnie głęboko oddychając. „Shannon, chodź,
jest niespodzianka” było słychać coraz głośniej głos Jamiego.
- Idź, ja muszę na chwilę wyjść, miałam zadzwonić do
rodziców. – powiedziałam i skierowałam się na zewnątrz. W Dubaju była właśnie
godzina 9:30,a więc moja mama szykowała się do pracy. Obiecałam jej, że się z
nią dzisiaj skontaktuję, gdyż wcześniej nie miałam ani czasu, ani głowy.
- Hey mamuś, co tam u was słychać? – usiadłam na murku przed
domem.
- Chloe, kochanie, jak się cieszę, że dzwonisz. Nie mogę
zbytnio rozmawiać, bo zmieniły mi się godziny pracy i za chwilę mam ważne
spotkanie, ale wszystko dobrze. A u ciebie, jak tam skarbie? Widziałam zdjęcia
w Internecie, czy to Twój nowy chłopak? – no tego to się nie spodziewałam,
jakie zdjęcia, jaki chłopak?!
- Że co? Nie wiem o czym mówisz, jestem sama, z nikim się
nie spotykam.
- Hmmm takie dziwne nazwisko, jakby trochę włoskie, Le, Le…
nie pamiętam. Przystojny mężczyzna córeczko, bierz się za niego, bo takie
ciacho, to hu hu – nie wierzyłam w to co moja własna matka wygadywała, chyba po
niej miałam te zachowania jak nastolatka.
- Leto mamo, Leto.
- O,o,o dokładnie tak, czyli wiesz o kogo chodzi. –
wiedziałam, że chce, żebym była szczęśliwa, moje dotychczasowe związki nie były
owocne, więc marzyła o tym, żebym spotkała w końcu w życiu tego jedynego.
- Tak mamo, wiem, ale to ciężka sprawa. Za dużo opowiadania.
Dzisiaj właśnie ma urodziny, wyszłam na chwilę, żeby z Tobą pogadać.
- Chloe, nie widzę Cię teraz, ale czuję i po Twoim głosie
mogę stwierdzić, że ten mężczyzna nie jest Ci obojętny. Czujesz coś do niego,
prawda?
- Ciężko to określić mamuś, wiem jedynie, że gdy go widzę
mimowolnie się uśmiecham, mogłabym spędzić cały dzień tylko patrząc na niego,
mam motylki w brzuchu gdy jesteśmy blisko siebie, a gdy się całowaliśmy czułam
się, jak w niebie i na daną chwilę nie wyobrażam sobie, że mogłoby go nie być. – musiałam się komuś wygadać, a wyszło akurat
tak, że była to mama. Musiała się poważnie zdziwić, nigdy nie miałyśmy dobrego
kontaktu, nigdy jej nie mówiłam takich rzeczy, ale dzisiaj musiałam i już.
- To czemu Ty jeszcze ze mną rozmawiasz?! Rusz tyłek i już
do niego, pokaż mu, że Ci zależy. Nie wylewaj się przed nim, ale pokaż, że coś
dla Ciebie znaczy, żeby nie odfrunął. Trzymam kciuki córuś, zdzwonimy się i
pozdrów ode mnie tego przystojniaka. Kocham Cię, paaa – i jedyne co usłyszałam
to dźwięk w telefonie sygnalizujący, że mój rozmówca się rozłączył. No to
piękną radę dostałam od własnej matki. Coś w tym jest, musi coś w tym być,
skoro tak mi doradziła, muszę spróbować. Skierowałam się do środka, gdzie
światła były przygaszone i jedyne co było słychać to muzykę i głośne gwizdy
zebranych. Poszłam do pokoju i zobaczyłam Shannona siedzącego tyłem do mnie na
krześle, a u niego na kolanach siedziała roznegliżowana blondynka w czarnej
masce na twarzy, zawiązując mu oczy jakimś skrawkiem materiału. Moje serce
zaczynało bić szybciej, nie wiem czy ze strachu, czy złości. Muzyka zmieniła
się na bardziej zmysłową, a owa kobieta niebezpiecznie zaczęła ocierać się o
każdy milimetr ciała Shannona. Całowała go i pieściła po CAŁYM ciele. Kiedy
zaczęła bardziej intymny „pokaz” o ile można to tak nazwać, większość osób
skupiła się na rozmowach i mało kto zwracał już uwagę na to co dzieje się z tą
parą. Jedynie ja stałam jak słup soli i wpatrywałam się w nich. Perkusista był
w niebo wzięty, to wiem na pewno. Jego ręce błądziły po jej ciele bez
opamiętania. Ładny miała tupet, tak na oczach wszystkich. Jeszcze przez chwile
z obrzydzeniem patrzyłam na nich, po czym poszłam na górę do swojej sypialni
nie mogąc dłużej znieść tego widoku. Impreza nie trwała długo, a wszyscy oprócz
mnie byli już porządnie wstawieni. Przez otwarte okno słyszałam, jak niektórzy
opuszczają dom. Nie wiem ile siedziałam sama, ale myślę, że nie minęło nawet
pół godziny, kiedy usłyszałam głos Shannona dochodzący zza drzwi „Gdzie
idziemy? No powiedz mi, skarbie. Nic nie widzę, dobrze o tym wiesz, zdradź mi
chodź tyci” Huh tyci…debil. Nagle moje drzwi od sypialni się otworzyły i
wparował przez nie, nie kto inny, jak sam pan Leto wciąż z opaską na oczach, a
pod ręką miał ową blondynkę w samej bieliźnie. O nie, tego było za wiele.
Gwałtowanie wstałam z łóżka i mój donośny głos rozległ się po całym pokoju „
Wypieprzać mi stąd, to jest moja sypialnia i nie będzie tu żadnego pieprzenia
się.” W tej samej chwili, perkusista
stanął na równe nogi i uwalniając ręce rozwiązał opaskę.
- Chloe? – zapytał patrząc na mnie.
- Nie, święta Teresa z Kalkuty, zabieraj tą swoją cizię i
już Cię tu nie ma. – powiedziałam najspokojniej jak umiałam, chociaż nerwy już
dawno mi puściły.
- Ale…jak masz na imię? – teraz zwrócił się w stronę
dziewczyny z którą wszedł do pokoju.
- Jestem Carla. –
uśmiechnęła się szeroko, a ja miałam
ochotę wybić jej te wszystkie białe zęby.
- Z jakiej racji? Jak to się stało? – pytał wyraźnie
zdezorientowany Leto.
- No cóż, Twoi kumple mi zapłacili, żebym zatańczyła dla
Ciebie i trochę się z Tobą zabawiła.
Przyznam szczerze, że powinnam skończyć
wcześniej, ale byłeś taki napalony, więc trochę rozszerzyłam zakres moich usług
– powiedziała zalotnie puszczając do niego oczko.
- Shannon nie słyszałeś?! Nie chcę was tutaj widzieć. – skierowałam
się w ich stronę, żeby wypchnąć ich z pokoju i zamknąć drzwi.
- Chloe, poczekaj, proszę.
– patrzył na mnie błagalnym wzrokiem – Clara, możesz już wyjść, zrobiłaś
za co ci zapłacili, a teraz do widzenia.
Odprowadzę Cię do drzwi – zwrócił się w kierunku striptizerki i wyszedł z nią z pokoju. Zamknęłam drzwi i opierając się o nie
osunęłam się na podłogę. Minęła chwila, aż usłyszałam pukanie do drzwi.
- Chloe, przepraszam, tak mi głupio, myślałem, że to Ty,
serio. Wyszłaś pod pretekstem rozmowy, a po pewnym czasie pojawiła się ta
laska. Miała maskę na twarzy, światła były zgaszone, nie odezwała się ani
słowem. Wiem, że to jest chyba najgorsze wytłumaczenie na Ziemi, ale mówię prawdę. Chyba za bardzo chciałem, żebyś
to była Ty. Proszę, otwórz drzwi,
porozmawiajmy.
Dlaczego byłam taka uległa. Dlaczego wstałam z podłogi,
otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka?! Upewnił mnie, że wszyscy już
wyszli, a Vicky z Chloe posprzątały pokój i schowały jedzenie do lodówki. Byłam wyczerpana, nie miałam siły z nim
rozmawiać, nie miałam siły na nic. Jednak on mówił, non stop mówił,
przepraszał, tłumaczył się, mówił jak bardzo mu przykro, a ja leżałam na łóżku
i słuchałam, nie wszystkiego, wyłapywałam pewne fragmenty, resztą się nie
przejmowałam.
- Chloe, zależy mi na Tobie, nie potrafię tego odpowiednio okazać,
tak jak na to zasługujesz, ale kurwa Chloe, sprawiasz, że nie mogę trzeźwo
myśleć, nie potrafię się kontrolować, jesteś
niczym narkotyk. Proszę Cię, nie odtrącaj mnie.
Dzięki za rozdział:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się podobał :)
UsuńOMG! Kocham to.
OdpowiedzUsuńAle super, jest mi strasznie miło :) dziękuję :)
UsuńWiedziałam, że Shannon pomyli Chloe z tą tancerką. Shannon kochany mój pomyśl odpowiednią częścią ciała. Mieliście się z Chloe ukrywać i co nagle miałaby odstawić taki pokaz na oczach wszystkich? No cóż czekam na nowy rozdział z niecierpliwością:) Bardzo lubię twój sposób pisania. W każdym rozdziale są takie pewne zdania które mnie rozśmieszają w takim pozytywnym znaczeniu;) Pozdrawiam K. :)
OdpowiedzUsuńJednym słowem FACECI :D mam nadzieję, że uda mi się dodać kolejny rozdział jeszcze przed koncertem ;) dziękuję, milo to słyszeć, bo chyba jedną z trudniejszych rzeczy jest rozśmieszanie; ))
UsuńPozdrawiam ;**
szkoda mi S.- czasem tak jest - czegoś tak bardzo pragniemy że nie widzimy tego co faktycznie się dzieje a jedynie to co chcemy zobaczyć . Myślę że mu wybaczy ;-) nie potrafi się na niego gniewać. Gorzej będzie z J. mam takie przeczucie że nadal nie będzie cieszyć się szczęściem w pełni
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
-K.B.
Bardzo trafne spostrzeżenie odnośnie ludzkich pragnień :) Chloe jak już można się było przekonać parę razy ma słabość do Shannona, która niestety nie zawsze może okazać się dla niej dobra, chociaż...Jay...ahh cóż to z Tobą będzie mój drogi :D ten wątek na pewno się rozwinie ;))
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;*
damn girl! ja nie mogę jaka akcja na urodzinach, jeszcze specjalnie taką wybrali blondynę co by jak chloe wyglądala hah niezly cyrk, ale noo jak nie będzie takich smaczków typu kłotnie to doprawdy nie byloby tak ani ciekawie ani to uczucie by sie nie zdawalo prawdziwie ;)
OdpowiedzUsuńps. przepraszam, że dopiero teraz ale mam jednoczesnie rozwalonego kompa i telefon i tylko jak wpadne do biblioteki uczelnianej mam okazję coś przeczytać i napisac do siebie
Pozdrawiam i życzę weny i udanego koncertu gdybyś już tu nie napisała ;*
Female Robbery
hehe no chłopaki wiedzieli co robią :D ale trzeba na to spojrzeć z drugiej strony, może jeszcze Chloe i Shann będą im dziękować za to :DD
Usuńno dziewczyno nieźle mnie nastraszyłaś, tyle nie komentowałaś, że już się bałam, że coś nie tak, ale jeżeli to tylko problemy ze sprzętem to jestem spokojna :))
Dziękuję, dziękuję, dziękuję ;***
powiadamiam o nowej notce u mnie, zapraszam ;)
UsuńHej, hej, kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńCześć :) Właśnie się pisze ;D Jutro do południa powinien się pojawić, a jeżeli się nie wyrobię to późnym wieczorem, bo w ciągu dnia nie będzie mnie w domu ;))
Usuń