Kręciłam się po kuchni od jakiś dwudziestu minut próbując
zaznajomić się z zawartością szafek. Shannon z tego co wiem jeszcze spał, więc
nie chcąc go budzić robiłam wszystko bardzo cicho co niemal graniczyło z cudem.
Podłogi zrobione były ze starego drewna, więc każde stąpnięcie równało się
straszliwemu hałasowi. Robiłam jednak co w mojej mocy, żeby dźwięki były jak
najcichsze.
Po naszykowaniu potrzebnych mi akcesoriów kuchennych i
półproduktów czekałam tylko aż Leto wstanie, żeby miał gorące śniadanie. Nie
potrafiłam długo być w jednym miejscu, zawsze byłam bardzo żywiołową osobą.
Była już 11, słońce świeciło coraz bardziej i już przez szybę czuć było jak
grzeje. Otworzyłam drzwi na taras, jednak okazało się, że nie jest jeszcze tak
ciepło jak sądziłam, założyłam więc pierwszą kurtkę z brzegu, jak się potem
okazało należącą do Shannona, i poszłam nad jezioro. Ptaki i wiatr grały tak
piękną muzykę, że pozwoliłam sobie na chwilę zapomnienia.
Po raz kolejny byłam wdzięczna, że domek znajdował się na
odludziu i nikt nie widział co wyprawiam. Tańczyłam niczym rusałka przy
jeziorze mając na sobie ogromną kurtkę Shannona, co wyglądało jeszcze
komiczniej. Zamknęłam oczy, zakręciłam się i nieoczekiwanie wpadłam w czyjeś
ramiona. Z wielkim uśmiechem na twarzy uchyliłam oczy, ale nie dostrzegłam
przed nimi starszego Leto.
- Jeeezu co ty tu robisz? Wystraszyłeś mnie ! – krzyknęłam
nie ukrywając strachu.
- Wystarczy Jared, chociaż czasem zastanawiam się czy nie
zmienić imienia na Jezus, dużo osób tak mnie nazywa – odpowiedział z
głupkowatym wyrazem twarzy – A co do twojego pytania to raczej ja powinienem je
zadać tobie.
- Aktualnie nie mogę się ruszyć, bo trzymasz mnie jakbym
miała uciec.
- Sorry – powiedział i wypuścił mnie z uścisku – Ale dlaczego
ty jesteś tutaj, jeszcze nigdy…nawet Cameron, a Shannon to już w ogóle…Wow –
dodał zaskoczony owym „zjawiskiem”.
- Tak, tak, wiem, żadnej innej dziewczyny tu nie było, to
wasze schronienie, azyl, Shan mi opowiadał o tym. Ale jak to stwierdził i tak
tu sama nie trafię, więc niczego się nie obawiaj. Robię właśnie śniadanie,
zjesz? – zapytałam gdyby nigdy nic i skierowałam się w stronę domku.
- Ale jak to?! – usłyszałam tylko za sobą i wiedziałam, że
Jared podąża za mną.
Shannon właśnie kręcił się po pokoju szukając czegoś
usilnie. Przywitałam go na wejściu rzucając „Dzień dobry”.
- Chloe…nie widziałaś czasem mojej koszulki? Nie wiem gdzie
ją posiałem. – zapytał zdezorientowany.
- No,no, dziewczyny przyprowadzasz, koszulki gubisz…coraz
lepiej braciszku. – Jared wszedł do domu i jak tak powitał Shannona to już
wiedziałam, że coś się kroi. – Mama przyjeżdża tu dzisiaj, mówiła, że jesteś,
więc wolałem zobaczysz czy nie leżysz zalany w pień.
- To ja może pójdę zrobić to śniadanie. – wiedząc, że
atmosfera robi się ciężka, powoli się wycofałam, chyba nawet nie usłyszeli tego
co powiedziałam, ale może i dobrze. Wolałam się zmyć i mieć spokój, nie były to
moje sprawy, chociaż przyznam szczerze, że ciekawiło mnie o co chodzi i czemu
Jay tak potraktował brata. Po chwili usłyszałam jedynie trzask drzwiami i
wiedziałam, że wyszli. Stwierdziłam, że nie ma co się tym przejmować i wzięłam się za przygotowanie angielskiego
śniadania. Sama za nim nie przepadałam, jednak pracując w restauracji
dostrzegłam, że amerykanie wprost je kochają, więc może Shannon też. Wszystko
już było gotowe, a zapach świeżo mielonej kawy unosił się chyba po całym domku.
Po paru minutach zjawił się Shannon z niezbyt zadowoloną miną.
- Sorry za niego…- powiedział na wejściu lekko podirytowany.
- No taaak, ale wiesz w końcu kumpli było tu już mnóstwo. O
fuck, ale to jest dobre, jesteś aniołem – przerwał zachwycając się posiłkiem i
dalej kontynuował z pełnymi ustami – A ja ciebie traktuję jak kumpla, więc w
sumie pakt nie został złamany.
Ojjj Leto, to zabolało, oj zabolało i to bardzo. Usłyszawszy
to jak głupia wpatrywała się w czarną ciecz w moim kubku. Nie mogłam zebrać
myśli przez pewien czas. Perkusista kontynuował swój monolog, ale jego słowa
nie docierały do mnie. Nie wiem czy bardziej byłam wściekła czy zawiedziona.
- Chloe? Zgadzasz się? – z nienacka pojawił się przy mojej
twarzy.
- Tak, tak – odpowiedziałam zmieszana.
- Serio? Super, bo nie chce mi się jeszcze wracać, a skoro
nie masz nic przeciwko poznania mojej mamy i jej znajomych to świetnie – dodał z
uśmiechem i poszedł odłożyć talerz do zlewu. Hmm dżentelmen.
- Że co? Nie,nie,nie – nagle dotarło do mnie o co wcześniej
pytał. – Nie ma mowy, twoja mama na pewno jest świetną kobietą, ale wybacz nie
ma potrzeby poznawania jej ze mną. Uwierz.
- Oj no przestań, przecież ona nie gryzie – Oho chyba nie
spodobało mu się to, że nie chcę widzieć jego mamy.
- Sorry Shan, ale co jej powiem? Dzień dobry jestem Chloe, o
połowę młodsza znajoma Pani syna, parę godzin po poznaniu się poszliśmy razem
do łóżka, a teraz się kumplujemy, spokojnie nie sypiamy już razem, jednorazowa
chwila, teraz jesteśmy super kumplami dlatego tu jestem. – powiedziałam ironicznie
i skierował się do pokoju, żeby spakować te parę rzeczy, które miałam.
- Hahah no w sumie coś w tym stylu, uśmiałaby się, serio –
Ehh czasami nie dowierzałam, że ten człowiek ma już tyle lat, bo momentami
zachowywał się jak nastolatek.
Shannon chyba jednak zorientował się, że naprawdę nie chcę
tu dłużej zostać i chcę wrócić do domu. Może teraz ja grałam nastolatkę swoim
zachowaniem, ale no najzwyczajniej czułabym się niezręcznie w tej sytuacji,
jako „kumpel” Shannona. Ogarnęłam kuchnie, zostawiając talerz z dużą porcją
gofrów i karteczką z napisem „Świetnie smakują z syropem klonowym i borówkami
[lodówka] J
Smacznego! „. Już byłam gotowa, stałam
przy samochodzie i czekałam tylko na Shannona. Myślałam, że będziemy już wracać
do Kalifornii, ale Shannon najwidoczniej miał inne plany.
- Wiem, że jest trochę zimno, ale przejdziemy się jeszcze
kawałek? Chciałem ci coś pokazać, dość niedaleko. – zapytał widocznie
zachwycony swoim pomysłem.
- No jeśli nalegasz – odparłam z niechęcią. Zdecydowanie
zachowywałam się jak nastolatka.
- Jeżeli będzie ci zimno, to mam kurtkę, rano świetnie w
niej wyglądałaś, więc tylko słowo i jest twoja – powiedział z uśmiechem i
skierował się w stronę lasu.
- Nie będzie takiej potrzeby.
Okay, potrzeba jednak była, bo w lesie, gdzie słońce nie
docierało było strasznie zimno. Nie mogłam zrozumieć pogody tutaj, w Los
Angeles było gorąco, wszyscy mówili, że tak ciepłej końcówki lutego jeszcze nie
było, a jedzie człowiek dwie godziny dalej i w bluzie jest zimno. W pewnych
momentach trzęsłam się nawet z zimna, oczywiście nie dając po sobie tego
zauważyć, ale byłam zbyt dumna, żeby poprosić go o kurtkę. Cały czas zajęta
byłam innymi rzeczami siedzącymi w mojej głowie, aż do momentu jak Shan złapał
mnie i unieruchomił. Chciałam się wyrwać, krzyczeć, ale zakrył mi usta i
wyszeptał „spójrz tam” i wskazał palcem w głąb lasu. Byłam zbyt przejęta
zaistniałą sytuacją, więc nie mogłam dostrzec o co mu chodzi, dopiero po
chwili, gdy mnie puścił i dokładniej się rozejrzałam dostrzegłam w oddali
małego jelonka. Podjarana jak małe dziecko odwróciłam się do niego i
wyszeptałam „Bambi”. Nie dość, że w porównaniu do niego jestem naprawdę młoda,
to jeszcze najpierw zachowuję się jak rozwydrzona nastolatka, to teraz jeszcze
jak dziecko.
- Zawsze tutaj są, musimy przejść bardzo cicho, żeby ich nie
spłoszyć – powiedział.
Tak jak powiedział tak i zrobiliśmy i w tej właśnie chwili
zaczynałam dostrzegać piękno otaczającego nas krajobrazu. Nad jeziorem było
cudownie, ale tu jest wprost magicznie. Promienie słońca cudownie przedzierały
się przez korony drzew odbijając się w kroplach rosy. Szliśmy tak podziwiając
niesamowite widoki, jakie dostarczała nam przyroda. Aż po chwili trafiliśmy do
docelowego miejsca. Zaniemówiłam. Mała oświetlona słońcem polana, na środku
znajdowało się drzewko, małe z białymi kwiatkami. W trawie dostrzec można było pojedyncze
kwiatki. Cała sceneria była jak z bajki. Nigdy w życiu nie posądziłabym
Shannona o taki romantyzm, bo w sumie musiało go trochę być, skoro mnie tu przyprowadził.
- Tu jest pięknie – powiedziałam z zachwytem.
- Mama nas tu kiedyś przyprowadziła, w sumie dość niedawno.
Trochę to głupkowate, ale zasadziliśmy to drzewo na jej 60 urodziny. Mieliśmy
tu piknik i w ogóle było jak kiedyś, jak byliśmy mali. – uśmiechnął się sam do
swoich wspomnień.
- To piękne, takie małe gesty są cudowne. Zazdroszczę wam
takiej rodziny.
Już mieliśmy się zbierać, kiedy Shannon nagle ukucnął i
zerwał parę polnych kwiatów. Z szarmanckim uśmiechem wręczył mi bukiet i dodał „Na
pamiątkę tego weekendu”.
- Dzieki, kumplu – dodałam z przekąsem.
Chyba zauważył, że coś jest nie tak, bo uśmiech zniknął z
jego twarzy i bez słowa ruszył w stronę samochodu. Z jednej strony zrobiło mi się
głupio, że tak zareagowałam, ale z drugiej on sam tak stwierdził, więc nie było
w tym nic złego.
Droga do Los Angeles trwała wieczność. Jak na złość nie
chciało mi się spać, Shannon był mało rozmowny, próbowałam poruszyć jakieś
neutralne tematy, ale nie wychodziło. Po wejściu do domu zorientowałam się, że
cały weekend miałam wyłączony telefon. Wstawiłam wodę na kawę i opadłam na
kanapę z telefonem w ręku. Okay, Steph dzwoniła, o nawet mama pofatygowała się
zadzwonić, Jared i trzy połączenia od nieznanego numeru. Ostatnie dzisiaj rano,
wybrałam więc ten numer i postanowiłam oddzwonić.
- Chloe Winkler? – usłyszałam już po pierwszym sygnale.
- Tak, to ja, a z kim rozmawiam?
- O jak dobrze, już myśleliśmy, że zrezygnowałaś, albo co
gorsze, że coś się stało. Peter Brown. – po drugiej stronie słyszałam głos młodego
mężczyzny.
- Bardzo przepraszam, ale ja naprawdę nie wiem o co chodzi,
więc jakby była możliwość proszę o wyjaśnienie.
- Tak,tak,tak, już. Jest mi niezmiernie miło poinformować
panią, pani Winkler, że dostała pani główną rolę ! – niemal wykrzyczał ostatnie
słowa. Dziwny człowiek, jak już to ja powinnam krzyczeć i się tym ekscytować, a
nie on – W związku z tym w przyszłym tygodniu odbędą się zdjęcia próbne,
dostanie pani cały scenariusz, ekipa się pozna i te sprawy. Wszystko prześlę
mailem – dodał zniewieściale.
Byłam pod wrażenie, casting na którym byłam parę dni temu
był do roli drugoplanowej, a dostałam główną, czy mogłoby być lepiej?!
- Wow dzięki za informację, jestem w lekkim szoku, ale
dziękuję. – język mi się trochę plątał z przejęcia – A jeszcze jedno pytanko,
kto gra główną rolę męską? – zapytałam z ciekawości.
W głowie miałam mnóstwo
świetnych aktorów, jak Leonardo
DiCaprio, Bradley Cooper, a może Travis Fimmel, oj dużo ich w mojej głowie
siedziało. Ale nazwisko jakie usłyszałam sprawiło, że ugięły się pode mną
kolana…
- Jared Leto
…i to nie w pozytywnym sensie.
***
Baaaardzo przepraszam, trochę z mojej winy, trochę nie wniknęło tak, a nie inaczej i dopiero teraz jestem w stanie dodać rozdział. Postaram się jakoś odwdzięczyć. :(
Hej! Nareszcie rozdział:) Długo wyczekiwany, ale bardzo dobry:) Weny na następny:)
OdpowiedzUsuńWieeem, że trzeba było długo czekać, ale cieszę się, że się podobało :)
UsuńŚwietna robota:) Jestem ciekawa czemu Chloe dostała główną rolę i czy Jared jakoś się do tego przyczynił:) Zobaczymy...
OdpowiedzUsuńCzasem bywa tak, że aktorzy starają się o jedną rolę, a dostają drugą, czasem jednak drugi człowiek się do tego przyczynia :D a jak będzie tutaj? hyhy :D
UsuńWow:) Doczekałam się i na prawdę warto było czekać:) Jestem ciekawa o co chodzi z Jaredem dokładnie. Czemu miał pretensje do Shanna i w sumie oberwało się Chloe;( Shannon ogarnij się, jakie kumple!?!? Sytuacja rozwija się dość niespodziewanie z tą główną rolą w filmie. Czekam na nowy rozdział z niecierpliwością:) Pozdrawiam K.:)
OdpowiedzUsuńSorry, że tak długo trzeba było czekać na rozdział :( Jared jest dość intrygującą osobą, dużo skrywa w sobie i niewiele osób go rozumie. A zachowanie Shana no cóż, chłopaczek się trochę zagubił... ;))
UsuńDopiero trafiłam na to opowiadanie i jest genialne!!! Dziewczyno, co ty masz w tej głowie to jest niesamowite! Nie będę już się rozpisywać na temat wwcześniejszych rozdzialow.ale ten super i to,że Chloe dostała główna rolę...dziadu napewno maczal w tym palce,daje sobie rękę uciąć. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNan
Nan.
Bardzo mi miło :) W głowie mam aż momentami za dużo :D Fajnie, że się podoba i zapraszam na kolejne rozdziały ;)
UsuńCiekawe ciągnie ją w kierunku S. ale cały czas gdzieś w tle jest ten drugi - mam wrażenie że jednak wywiniesz jakiegoś psikusa wszystkim ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
WENY
No teraz ciąży na mnie odpowiedzialność za psikusa hehe ;) ahh ten drugi zawsze obok :D dzięki :))
Usuń