wtorek, 15 września 2015

Rozdział 22

Witajcie, witajcie !
Na początku chciałam wam z całego serca podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem, spowodowały one wielki uśmiech na mojej twarzy i przypływ weny. Byłabym zachwycona, gdyby również pod tym rozdziałem wypowiedziała się podobna liczba osób. Jeszcze raz serdecznie dziękuję  i pozdrawiam was gorąco.

btw kolejny rozdział pojawi się po 27.09 mniej więcej w połowie tyg :)

xoxo


Ej wybaczcie,musiałam zmienić Jeannine! 


***

Po odwiezieniu Constance, pojechaliśmy od razu do naszego nowego, wspólnego domu, do miejsca, które miało przynieść nowe marzenia, wspomnienia, uśmiechy i smutki. Całą drogę nie mogłam przestać gadać, zasypywałam Shannona milionem pytań, ogromną ilością pomysłów odnośnie wystroju domu, którego jeszcze nie widziałam, ale znając gust Shannona wiedziałam, że będzie wspaniały.

- Oooo Shanny, nawet sobie nie wyobrażasz jaką piękną pościel widziałam ostatnio ! – no cóż, kobieta i urządzanie domu – Już miałam ją kupić, wiesz? Ale stwierdziłam, że przecież u siebie mam trzy jeszcze nowe, a poza tym nie pasowały mi do wystroju. – zamyśliłam się chwile patrząc na drogę.
 – A u nas jakiego koloru są ściany w sypialni? A w salonie? A podłoga z jakiego jest drewna? O Shann, a mamy ogród? Bo wiesz, myślałam nad taką imprezą, trochę w stylu boho lub tribal, byłoby super, nie? – moja ekscytacja osiągała niemal apogeum, jednak gdy spojrzałam na Shannona on jedynie szczerzył się jak głupi. Jednak po chwili ciszy z mojej strony, spojrzał na mnie i gdy napotkał mój wzrok, schował białe zęby i powiedział czule.

- Chloe, kochanie, za 5 minut będziemy na miejscu i wtedy wszystkiego się dowiesz, jakie kolory, jaki materiał, czy jest ogród, czy balkon, czy basen, wstrzymaj się chwilkę, a obiecuję,  że nie pożałujesz.

No i nie żałowałam, ani trochę, nawet mi to przez myśl nie przeszło. Dom był jak z bajki, jednak tak bardzo w stylu Shannona. Białe ściany, surowe drewno, kominek z cegieł. [HOUSE] Nie jestem pewna czy tak mi się spodobał ze względu na swoistą prostotę, czy może dlatego, że był nasz. Po cudownej, rozgrzewającej i relaksującej kąpieli, Shannon zawołał mnie na dół do salonu. W pomieszczeniu panowała ciemność, jedyne światło dawała postawiona w rogu lampa podłogowa.

- Shan? – nigdzie nie mogłam go zlokalizować, ale po chwili usłyszałam za sobą huk i już wiedziałam, że czaił się w kuchni.

- Nie przestraszyłaś się? –zapytał wyraźnie rozczarowany.
- Czego? Szampana? – z głupkowatym uśmiechem podeszłam do niego i ucałowałam w czoło, jak małe dziecko.
- Nie tak miało być – powiedział udając focha – miałaś się przestraszyć, krzyczeć moje imię, a następnie rzucić się w moje ramiona. Zepsułaś wszystko. – odwrócił się na pięcie i poszedł do kuchni z ustami wykrzywionymi w podkówkę, a ja ze śmiechem na ustach powędrowałam za nim. Stał jak taka sierota na środku kuchni i rozglądał się na prawo i lewo.

- Shannon ! Ale my nie mamy kieliszków. – zorientowałam się nagle i podeszłam do szafek, żeby spojrzeć, czy może jednak gdzieś się nie zawieruszył – jedynie co mamy to, uwaga, uwaga, bo to będzie zdziwienie, KUBKI DO KAWY! – dwa kubki do kawy, znalezione w szafce nad ekspresem do kawy, no tak, czego innego można się spodziewać po starszym Leto?! Wyjęłam kubki do których mój mężczyzna nalał szampana po czym usiedliśmy na podłodze, gdyż nie było jeszcze wypoczynku w salonie, ani krzeseł w kuchni i wznieśliśmy toast.

- Za nas – powiedzieliśmy nawzajem i stuknęliśmy się kubkami z szampanem.


***


Był to jeden z przyjemniejszych wieczorów w tym domu. Beztroski, pełen wzajemnej miłości, planów na przyszłość, wspólnych marzeń no i sexu. Oj tak, tej nocy dom przesiąkł naszym zapachem, zapachem naszej miłości. Całe szczęście, że w sypialni mieliśmy już łózko, w którym miałam zamiar spać do południa, albo dłużej, jednak małe, potworne, strasznie irytujące urządzenie, jakim był mój smartphone, mi na to nie pozwoliło. Miałam ochotę udawać, że mnie nie ma, w końcu piosenka, która miałam na dzwonek, a którą ustawił mi Shannon, jego własne Convergence, była bardzo spokojna i wręcz relaksująca, więc po co ją przerywać odbieraniem telefonu? Jednak po czwartym już razie sam Shan wyczołgał się niechętnie z łóżka i gdzieś pomiędzy pudłami ze swoimi rzeczami, a częścią moich ubrań z wczorajszej nocy, obok kawała pizzy, znalazł mój telefon.

- Rezydencja państwa Leto, w czym mogę pomóc? – odebrał, jednocześnie odpychając mnie ręką, żebym nie zabrała mu telefonu. No jeszcze mi tego brakuje…a co jeśli to moi rodzice?! Wtedy będę mieć przejebane, dosłownie.

- Owszem, aczkolwiek jest tak zmęczona po wyjątkowo intensywnym i długim seksie ze swoim bogiem, że nie wiem czy da radę coś z siebie wydusić. – powiedział spokojnie, jak gdyby mówił o pogodzie, a ja odchodziłam od zmysłów.

- Shannon cholernie przystojny Leto , miło mi – powiedział tym swoim szarmanckim głosem i uciekł z moim telefonem do łazienki, gdzie odkręcił wodę, tak, żebym nie była w stanie nic usłyszeć. Najpierw próbowałam się dobijać do łazienki, ale wiedziałam, że nie ma to większego sensu, więc wróciłam do łóżka, okryłam się kołdrą i pozostawiłam sprawę telefonu Shannonowi. 

- Jasne, już ci ją daję – usłyszałam jego głos, gdy wszedł do pokoju – jeżeli jeszcze nie usnęła, bo wiesz, u nas to jeszcze 7 nie ma, a jak mówiłem, noc była dłuuuuga i męcząca – gwałtowny wybuch śmiechu i prawie łzy w oczach po odpowiedzi niewiadomego mi rozmówcy – Jasne, nie ma problemu, trzymaj się, do zobaczenia – powiedział i z uśmiechem podał mi telefon. Pierwsze co to spojrzałam na telefon i odetchnęłam z ulgą.

- Steph, kochanie, jak dobrze, że to ty, już się bałam, że ten bałw… - nie zdążyłam dokończyć, bo dostałam poduszką w głowę. – Bardzo cię za niego przepraszam, ale wiesz jak to jest z dziećmi. Co on ci w ogóle naopowiadał? – zapytałam niezwykle ciekawa pierwszej rozmowy mojej przyjaciółki z moim facetem. Jednak ona tylko głupio zaśmiała się do słuchawki i stwierdziła, że to ich słodka tajemnica, na co jedynie westchnęłam i stwierdziłam, że prędzej czy później i tak to z nich wyciągnę.
 
- Powiedz mi lepiej co się stało, że dzwonisz o tak nieludzkiej godzinie? – zapytałam schodząc do kuchni w celu zaparzenia kawy.

- Aaaa no właśnie, bo to jest super, extra, cudowne i nie uwierzysz i ojejku !! – ledwo wyłapałam poszczególne słowa z jej krzyku.
- Okaaay, więc?

-  Gigi, kupujcie z Shannonem bilet do Anglii ! Bierzemy ślub ! – wykrzyczała mi do słuchawki przyjaciółka. – Boże, nawet nie wiesz, jak się cieszę, będziesz moją pierwszą druhną ! Za dwa miesiące nad morzem, jestem taka szczęśliwa !

- Aaaaa Steph, ale cudownie. – wykrzyczałam do słuchawki na co Shann przewrócił oczami i zajął się parzeniem kawy.


***


Od momentu rozmowy ze Stephanie cały czas miałam uśmiech na twarzy. Cieszyłam się jej szczęściem chyba bardziej niż ona sama. Od zawsze była mi najbliższą osobą, moją rodziną, kimś na kim mi zależało, poszłabym za nią w ogień. Muszę przyznać, że ten ślub bardzo nas do siebie zbliżył, po raz kolejny. Przez moją pracę w LA i Shannona nie byłam w stanie znaleźć wystarczająco czasu dla mojej przyjaciółki. Wiedziałam, że ona to rozumie, nigdy nie miała do mnie o to pretensji, zawsze rozumiała, ale ja nie czułam się z tym dobrze. Chciałam być przy niej, chciałam pomagać jej w zorganizowaniu tego najważniejszego dnia w jej życiu. W związku z tym postanowiłam, że zrobimy sobie z Shannonem wolne od Los Angeles i pojedziemy dwa tygodnie wcześniej do Londynu. Przyznam szczerze, że byłam bardzo pozytywna zachowaniem i podejściem Shannona, który w sumie nie znał Stephanie, a towarzyszył nam w rozmowach na Skype’ie i pomagał Jessiemu wybierać garnitur i dodatki. Bardzo się polubiła ta trójka, może uda mi się namówić ich na przeprowadzkę do LA. Byłoby idealnie. Ślub zaplanowano na 15 sierpnia, więc mieliśmy jeszcze ponad półtora miesiąca. Był to czas spędzony niezwykle konstruktywnie i jeżeli chodzi o mnie i o chłopaków. Dwa rozdania nagród, na których oczywiście nie mogło mnie zabraknąć, mnóstwo wywiadów radiowych i telewizyjnych, sesje zdjęciowa, w tym jedna dla GQ. Ja natomiast nie mogłam opędzić się od coraz to nowszych castingów wymyślanych mi przez Mike’a, mojego agenta, menagera, przyjaciela, zwał jak zwał, załatwiał brudną robotę za mnie. W Hollywood zaczynało robić się coraz głośniej o moim związku z perkusistą, co niestety powodowało niezwykle zaskakującą ilość negatywnych opinii w Internecie na mój temat. Shannon zdawał się w ogóle tym nie przejmować, jak to stwierdził „ludzie gadają i będą gadać, ważne, że my wiemy jaka jest prawda”. I zwykle na tym kończyła się rozmowa na ten temat. Ja nie do końca jednak mogłam się z tym pogodzić, niby miał racje, ale tak naprawdę byłam wściekła, bo ci ludzie, wielkie Echelony, a raczej niespełnione i zazdrosne baby, ani trochę mnie nie znały, nic o mnie nie wiedzieli, więc dlaczego oceniali. Strasznie źle czułam się czytając te wszystkie oszczerstwa na mój temat, ale nie mogłam nic z tym zrobić.

- Mamy dziś piękny lipcowy dzień w Los Angeles i równie piękną kobietę u nas w studio – rozpoczął program młody dziennikarz. – Moim i państwa gościem jest bardzo charyzmatyczna i świetnie zapowiadająca się młoda brytyjska aktorka Chloe Winkler. – ugh nie byłam gotowa na ten wywiad, w prawdzie dostałam listę pytań do których miałam się przygotować, jednak czułam, że to nie wszystkie, które miał przygotowany wysoki brunet. Z wręcz wymalowanym uśmiechem na ustach wkroczyłam do studia, w wcześniej wybranym, przez moją nową stylistkę, outficie i nienagannym makijażu i fryzurze. [OUTFIT 1]

- Witaj Tom – powiedziałam całując dziennikarza w policzek na przywitanie, jak to było w scenariuszu. Może nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, ale tak, takie programy również mają scenariusze, których w pewnym stopniu trzeba się trzymać.

- Chloe, usiądź proszę – wskazał mi miejsce na kanapie – jak ci minął dzisiejszy dzień?

- Bardzo pracowicie – wskazałam dłońmi na moją sylwetkę od czubka głowy aż po stopy, na co sala zaniosła się gromkim śmiechem. Szykował się kolejny zwyczajnie nudny wywiad. Najpierw pytania odnośnie początków aktorstwa, dlaczego akurat ten kierunek w życiu, dlaczego LA, wrażenia odnośnie miasta, ludzi, przyszłe projekty, oczekiwania względem Hollywood. Myślałam, że na tym się skończy, jednak grubo się myliłam.

- A teraz pytania, które ciekawią całe Hollywood. – uśmiechnął się złowieszczo i potarł ręce. – Czy to prawda, że zamieszkałaś razem z Shannonem Leto? – zapytał bez ogródek. Mogłam się domyśleć, że podobne pytania się trafią, ale nie byłam na nie gotowa. Przez sekundę się zwachałam, jednak postanowiłam, że nie ma sensu kłamać i unikać tematu, może chociaż Echelon się odczepi, kiedy dowie się, że ich idol naprawdę jest dla mnie kimś ważnym.

- Jak widzę jesteś na bieżąco z książką adresową Hollywood. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie, może jednak nie będzie tak źle jak sądziłam.

- Cóż, taka moja praca, albo raczej ludzi od których kupuję informacje – odpowiedział i puścił mi oczko. – Przypomnijmy wszystkim, że nie znacie się długo z Leto, ile to będzie? Pół roku? A mieszkanie razem to już bądźmy szczerzy, dość poważny krok w związku, nie boisz się, że to za wcześnie?

- Może i masz rację Tom, mam wielu znajomych, którzy są ze sobą dużo dłużej, a nie podjęli jeszcze tak ważnej decyzji. Sądzę jednak, że to zależy od ludzi i ich zaangażowania w związek. Razem z Shannonem wiemy czego chcemy, jesteśmy dorosłymi ludźmi, którzy niedawno zaczęli wspólne życie i czerpią z niego pełną garścią. Gdybyśmy byli niepewni naszej przyszłości na pewno nie zdecydowalibyśmy się na taki krok.

- Satysfakcjonująca odpowiedź – przyznał i napił się wody głęboko się nad czymś zastanawiając – Okay, a co jeśli cię zdradzi?

- Słucham? – zapytałam z niedowierzaniem.

- Wszyscy wiemy, że starszy pan Leto ma skłonności do szybkich i krótkich znajomości z kobietami, szczególnie tymi z porno biznesu. – zaśmiał się szyderczo.

- Przepraszam bardzo, ale nie będę z tobą rozmawiać w taki sposób, nie kiedy publicznie obrażasz i ośmieszasz ukochaną mi osobę.  – podniosłam się z kanapy i zwróciwszy do widowni powiedziałam jedynie – Bardzo dziękuję, że przyszliście, trzymajcie się ciepło – i wyszłam.

Jakim prawem ten człowiek mógł zrobić coś takiego. W oczach zaraz po wyjściu ze studia pojawiły się łzy, które ledwo powstrzymywałam. Przed samym wyjściem z budynku dogoniła mnie jedna z asystentem Toma i starała się ze wszystkich sił przeprosić za jego zachowanie. Jednak ja byłam niczym tykająca bomba, a ona w tym momencie odegrała rolę zapalnika.

- Żartujesz sobie, prawda? Przepraszasz za niego? Mnie? Z jakiej racji? To ten dureń ma przeprosić na wizji Shannona, bo to jego obraził. A jego nawet tu nie było. Jak można tak bezczelnie oczerniać kogoś przed kamerami, kogoś kogo się nie zna, kogo się nigdy nie spotkało?! Jakim on jest człowiekiem? – ja wrzeszczałam na zapleczu, a bogu ducha winna dziewczyna tylko patrzyła tymi wielkimi zielonymi oczami ze strachem na mnie. Wiem, że to nie ona zawiniła, chciała jedynie być miła. – Przepraszam. – powiedziałam po chwili – Poniosło mnie, to nie twoja wina. Proszę, wybacz mi – powiedziałam i wyszłam chowając twarz w dłoniach. Głęboki wdech i wydech.  Sięgnęłam do torby po telefon i sprawdziłam połączenia przychodzące i smsy.

„Powodzenia skarbie, czekamy na Ciebie w „Create Hollywood” mam nadzieję, że pamiętasz adres ;) Twój Shanimal”

Po przeczytaniu smsa od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Złapałam taksówkę i podałam kierowcy adres klubu. Klubu, który dobrze znałam i który przywoływał mimo wszystko miłe wspomnienia. Podjechaliśmy pod stary ceglany budynek, zapłaciłam taksówkarzowi należną kwotę plus dorzuciłam 20% napiwku za miłą atmosferę podczas podróży. Z podnieceniem ruszyłam w stronę ogromnych metalowych drzwi i zapukałam trzy razy. Po chwili w przesuwnym okienku w drzwiach pojawiła się twarz tego samego ochroniarza, co podczas mojej pierwszej wizyty, który spojrzał na mnie i donośnym głosem powiedział „HASŁO”.

- Hasło? Jakie hasło? – próbowałam odgadnąć o co chodzi temu ochroniarzowi, jednak w chwili gdy już zamykał okienko, przypomniało mi się – Ah tak, Shannon przesłał mi je w drugim smsie, już chwileczka – dobrze, że byłam blondynką, chociaż miałam usprawiedliwienie. Wygrzebałam telefon z torby i odszukałam ową wiadomość. – L490 – powiedziałam, w sumie, do drzwi, które na całe szczęście po chwili się otworzyły.

- Zapraszam – powiedział mężczyzna w garniturze i wpuścił mnie do środka. Klub nic a nic się nie zmienił. Jedynie powód imprezy był zupełnie odwrotny. Wtedy, ponad pół roku temu, świętowali zakończenie trasy po USA, teraz natomiast, początek trasy po Europie. W środku było strasznie gorąco, mimo iż klimatyzacja chodziła pełną parą, to ludzie robili swoje. Część siedziała przy stolikach, inni przy barze żywo dyskutowali, a pozostali bawili się w rytm muzyki. Szukając Shannona spotkałam po drodze kilka znajomych osób, z którymi nie omieszkałam porozmawiać. W barze zamówiłam jednego z tych kolorowych drinków z karty i zdążyłam pociągnąć łyka słomką, gdy nagle usłyszałam znajomą melodie „Vivir Mi Vida” Marca Anthoniego i prawie się zachłysnęłam. Tego było za dużo, miałam 100% pewność, że to sprawka tego kurdupla. Już miałam go szukać, kiedy nagle wyłonił się z tłumu, wyglądając niczym grecki bóg, próbując stawiać kroki na wzór salsy i bezdźwięcznie śpiewając słowa piosenki. Mało co nie popłakałam się ze śmiechu na ten widok, który był wprost komiczny. Shannon Leto, wielokrotnie nagradzany perkusista 30 Seconds To Mars, Shanimal bóg seksu, tańczył, jeżeli można to nazwać tańcem, salse. I tańczył ją tylko i wyłącznie ze względu na mnie, oczywiście pomińmy fakt, że był już tak wstawiony, że na następny dzień pewnie nie będzie tego pamiętam, ale robił to. Jednak najlepsze miało dopiero nadejść, kiedy to chwycił mnie za rękę i próbował tańczyć ze mną. Była to najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek uczynił dla mnie jakikolwiek mężczyzna, a mimo to dosłownie rechotałam jak głupia. Dwa razy omal nie wylądowałam na podłodze przez jego szaleńcze obroty, ale było to tak zabawne, że nawet się tym nie przejęłam.

- Głupek jesteś ! – krzyknęłam mu na ucho.

- Ale chociaż przystojny– odpowiedział tylko i znowu zaczął szaleć.
Gdy piosenka się skończyła, Shannon dość chwiejnym krokiem wszedł na podest/scenę i wziął od DJ’a mikrofon.

- Moi przyjaciele, dzięki wam za przybycie. Niedługo wyruszamy na ekscytującą trasę po Europie, wyobraźcie sobie te wszystkie napalone fanki, które są wiecznie niezaspokojone i tylko czekają na nas, więc zaszalejmy dzisiaj tak jak jeszcze nigdy ! – niemal wykrzyczał do mikrofonu, na co zebrani goście odpowiedzieli mu oklaskami i krzykami wyrażającymi aprobatę. – To jest mój brat, wieczne ponury, napuszony jak paw, zdobywca Oscara za rolę kobiecą, Jared – wskazał na stojącego na boku Jaya – Ten tu z krzywymi zębami, który nie wie, że do szarlotki potrzebne są jabłka, to Tomo – potargał mu włosy, gdyż na nieszczęście stał zaraz obok - Ja jestem po prostu Shanimal –  puścił oczko i ukłonił się prawie do podłogi – A to, moja słodka, głupiutka blondyneczka Chloe, z którą mam zamiar spędzić dzisiaj niezapomnianą noc  – powiedział i prawie, że poczułam jego język w gardle. Ludzie piszczeli, gwizdali i bili brawo, a ja próbowałam go od siebie odepchnąć. Byłam w szoku.

- Shann, co do cholery ? Przesadzasz trochę – powiedziałam, gdy tylko dał mi złapać oddech. Jednak on nawet nie zareagował. Oddał mikrofon chłopakowi za konsolą i z głośników znów poleciała głośna muzyka, tym razem Zedd. Po tym incydencie już nie widziałam go obok, wszędzie było go pełno, jednak nie było go przy mnie. Miałam dziwne przeczucia, mimo tak miłej niespodzianki, która w sumie nawet nie wiem czy była miła, to i humor też mi wyraźnie nie dopisywał i nie wiedziałam czy jest to spowodowane wywiadem, trasą koncertową, czy czymś zupełnie innym – niecodziennym zachowaniem Shannona. Szukając starszego Leto, natchnęła się na siedzącego w pokoju VIPowskim Tomo.

- Hey Mofo, nie widziałeś może tego tancerza od siedmiu boleści ? – zapytałam siadając obok na sofie.

- Mignął mi jakieś pół godziny temu jak wychodził na fajkę, ale później już go nie widziałem – odparł wzruszając ramionami – Jak tam wywiad?

- Nic mi nawet nie mów…

- To przez niego jesteś tak podminowana dzisiaj? – zapytał opiekuńczo.

- Prawdopodobnie, plus Shann dziwnie się zachowuje, jak nie on.

- Chloe – westchnął gitarzysta – gadałem o tym z Jaredem – zawahał się – zresztą, nie ważne, musisz się odprężyć, chcesz coś do picia? – zapytał szybko.
- Tomo!

- Ehh no dobra, ale to nie jest pewnie, to są w sumie tylko nasze przypuszczenia, pewnie niesłuszne, bo nie wierzę, żeby…na pewno nie, nie miał powodu, to nie miałoby sensu. – plątał się w tym co mówił i najwyraźniej chciał zaprzestać na tym, nie kontynuując tematu, jednak nie ze mną takie numery.

- Proszę cię, przestań pieprzyć i przejdź do rzeczy, jesteśmy przyjaciółmi.  

- Robaczku świętojański ! – cóż, Tomo nie miał w zwyczaju bluźnić, gdy chciał przekląć używał dość ciekawych zamienników – bo myślimy, że on coś dzisiaj brał. Jak mówiłem, to nic pewnego, ale sama widziałaś, że zachowuje się dość specyficznie i nie jak on. Ostatnio widziałem go w takim stanie parę lat temu, gdy miał problemy z narkotykami.

Słowa gitarzysty niezmiernie mną wstrząsnęły. Nie mogłam w to uwierzyć. Czy naprawdę Shannon byłby zdolny do tego by znów zacząć brać? Nie, to niemożliwe, może po prostu za dużo wypił alkoholu. Nie wiedziałam co robić, znaleźć go i zawieźć do domu, czy może do szpitala. Poprosiłam Tomo, żeby razem ze mną poszukał perkusisty. Mimo późnej godziny, w klubie wciąż było mnóstwo ludzi, jakby nikomu nie spieszyło się do domu. Wszyscy żyli chwilą teraźniejszą i tylko to się dla nich liczyło, upić się, zabawić, zaliczyć. Dla mnie w tym momencie liczyło się zupełnie co innego, odnalezienie Shannona.

- Tomo, nigdzie go nie ma – powoli zaczynałam panikować – a jeżeli coś sobie zrobić, jeżeli leży gdzieś w krzakach? – odchodziłam od zmysłów, a przed oczami miałam same czarne scenariusze – Tomo, boję się, ja go kocham, nie chcę go stracić. – byłam bliska płaczu, gdy nagle gitarzysta mnie przytulił od tyłu i palcem wskazał na parę kierującą się do wyjścia. Była to bardzo szczupła, minimalnie wyższa od Shannona brunetka i on, zaraz za nią. Razem z Chorwatem udaliśmy się zaraz za nimi, jednak to co zobaczyłam przerosło moje najgorsze wyobrażenia. Przed tylnym wyjściem stał zaparkowany czarny Range Rover, a o niego opierała się brunetka nad którą stał Shannon i szeptał jej coś do ucha. [JESSICA]

- Jessica – szepnął gitarzysta.

Po policzkach mimowolnie zaczęły cieknąć mi łzy, a kiedy zobaczyłam jak go pocałowała, żeby zaraz potem władować się do samochodu, nogi się pode mną ugięły. Chciałam tam bieg, krzyczeć, pobić ją i jego, chciałam zareagować, jednak Tomo mocno trzymał mnie w ramionach przytulając do siebie.


- Ciii, już dobrze Chloe – próbował mnie uspokoić, jednak jak miało być dobrze, skoro ta szmata właśnie odjechała z miłością mojego życia?


13 komentarzy:

  1. Och Jeannine nasz czarny charakter zyskał trochę sławy skoro już pojawia sie w marsowych opowiadaniach:) Pewnie jakby się o tym dowiedziała byłaby przeszczesliwa:) Czekam na nowy!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na całe szczęście wcześniej o owej pani nie słyszałam,ale z tego co zostałam poinformowana to owszem,pewnie byłaby w niebie...mam jednak nadzieje,ze nie zawladnie tym rozdziałem ;)

      Dziękuję i zdrawiam :)

      Usuń
  2. Świetny rozdział, jak zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana u mnie na mikaelsonach new part i zabieram sie za Twoje

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo to sie porobilo! Bedzie kryzys w związku czekam wiec na ciag dalszy z niecierpliwoscia, czarny charakter w postaci kobiety to niezle zagranie ciekawi mnie jak to sie potoczy, czekam i pozdrawiam i ponownie zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie zawsze jest pięknie i kolorowo, aczkolwiek możliwe,że to tylko chwilowy kryzys,któż to wie :D

      Dziękuję bardzo i pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Hej!!! Muszę Ci powiedzieć, że niesamowicie podobają mi się takie częste rozdziały:) super rozdział a już najbardziej podobała mi się scena w której Shannon rozmawia z przyjaciółką Chloe (a to łobuz jeden). Potem już nie było tak fajnie przez końcówkę, ale domyślam się że nie może być tak zawsze pięknie i słodko. Shann jak to często bywa nie myśli odpowiednią częścią ciała. Kochana jestem niesamowicie ciekawa jak to się wszystko potoczy dalej i już czekamy na następny rozdział:)
    Ps. Odnośnie Jeannine to powiem tylko tyle, że spokojnie sobie czytam rozdział a tu nagle po prawo widzę jej twarz i wybucham śmiechem oraz myślę sobie WTF:) nie będę się więcej rozpisywać. Pozdrawiam K:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że mi też się lepiej pisze częściej rozdziały :P i z jednej strony chcę jak najszybciej dojść do 29 rozdziału, ale z drugiej strony nie chcę rozstawać się z Chloe i Shannem :(
      Shannona właśnie tak sobie wyobrażam,jako kochanego łobuza, który mimo iż kocha to czasem nie myśli główką :D i chyba dlatego wciąż nie znalazł nikogo na stałe ;D
      Odnośnie Jeannine to przyznam szczerze,że do wczoraj o niej nie słyszałam i przez to moje życie było spokojniejsze :P ale niestety Ewa uświadomiła mnie i cóż,no ten tego :P w pierwowzorze jej nie było :)

      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :**

      Usuń
  6. Ej, chce mi ktoś wyjaśnić kim jest Jeannine?
    PS: rozdział oczywiscie super, robi sie intrygująco XD
    ~ Aila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dużej wiedzy nie posiadam na temat Jeannine, jednak z tego co zostałam wtajemniczona jest to znajoma Shannona o bardzo złej reputacji, jej zdj z wanny pojawiło się na instagramie Shanna z komentarzem budzacym dość jednoznaczne skojarzenia...ogólnie chyba taka dziewczyna na noc,bo razem się nigdzie nie pokazywali, a dziwnym zbiegiem okoliczności bywali w tych samych miejscach, w tym samym czasie :D ooo i jeszcze podobno jakaś czapkę od echelonu zarąbała Shannonowi :D 😂

      Dziękuję za komentarz i przepraszam,że dopiero teraz odpisuję na pyt :)
      Poozdrawiam :))

      Usuń
  7. Ja pierdziele, ale się porobiło... Podobała mi się rozmowa Shana z Steph, jego przemówienie, ale za to co zrobił na końcu należy mu się jedynie porządny kop w dupę.

    A poza tym zapraszam do mnie i oczywiście czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko kop w dupe?!? za takie zachowanie?! :D a rozmowa Shana ze Steph tak na rozluźnienie, bo to takie slodziaki dwa, co się okaże,jak się spotkają face to face :P

      Dziękuję o pozdrawiam :))

      Usuń