Przepraaaaaszam bardzo, bardzo mocno, że tak długo zwlekałam z nowym rozdziałem, ale tak jak już pisałam K.B. , jestem na trochę w domu i staram się spędzić, jak najwięcej czasu z ukochanymi, mam nadzieję, że wybaczycie :*
Rozdział trochę krótki, ale jest on takim wprowadzeniem do kolejnego ;))
Pozdrawiam, buuuziaki ;***
enyoj.
***
Przegadałyśmy ze Stephanie ponad 2 godziny. Stęskniłam się
za jej głosem i naszym głupkowatym poczuciem humoru. Miałyśmy swój własny
język, swój własny świat, którego nikt nie rozumiał. Potrafiłyśmy śmiać się w
wniebogłosy przez pół godziny, a potem nie pamiętać z czego to wynikało, co
powodowało jeszcze większe salwy śmiechu. Kiedyś spędzałyśmy ze sobą cały wolny
czas, nawet mimo, iż mieszkałyśmy razem w mieszkaniu i miałyśmy osobne pokoje
to bywały noce, że spędzałyśmy je w jednym. Byłyśmy nierozłączne, każdy to
widział i każdy o tym wiedział. Dzięki temu, że miałam Steph, moi rodzice bez
żadnych skrupułów zostawili mnie samą w Londynie, a oni przeprowadzili się do
Dubaju. Mieszkałyśmy razem ponad 2 lata, wcześniej pomieszkiwałam z babcią. Moi
rodzice, od zawsze non stop bywali w delegacjach. Nowy Jork, Pekin, Paryż, Oslo,
Sydney… mało ich widywałam, ale miałam przyjaciółkę i ona była dla mnie
wszystkim. Dlatego teraz, kiedy oznajmiła mi, że dowiedziała się, iż od 4
miesięcy jest w ciąży byłam prze-szczęśliwa. Moje serce radowało się
niezmiernie, Steph z Jessym spotykali się od liceum, każdy tylko czekał na ich
ślub, jednak nigdy im się nie spieszyło. A tu proszę ! Moja kochana Stephanie w
ciąży. Mimo wielkiego szczęścia łzy napływały mi do oczy, podczas rozmowy,
żałowałam, że byłam tak daleko, że nie mogłam jej przytulić, pomóc. Chciałam
chodzić z nią po Oxford Street i wybierać ciuszki, zabawki i akcesoria do
pokoju. Chciałam w papierowej czapce malować pokój dla dziecka. Jednak byłam
prawie dziewięć tysięcy kilometrów od niej i na daną chwilę było to nierealne.
Jutro zaczynaliśmy długo wyczekiwane zdjęcia do teledysku przez który w ogóle
znalazłam się w LA. Kiedy tu przyjechałam, przeczytałam scenariusz i podpisałam
umowę traktowałam ten projekt bardzo poważnie z pełnym profesjonalizmem. Bez
emocji, ot kolejna rola, w prawdzie rola, która bardzo mogła mi pomóc w rozwoju
mojej kariery, ale tylko rola. Parę intymnych scen z przystojnym kolesie i the
end. Jednak w dniu podpisania umowy wszystko się zmieniło, a co najważniejsze
na przełomie ostatnich dni zmienił się mój stosunek do tego „przystojnego
kolesia”. Karciłam się w myślach, że byłam tak uległa, że tak łatwo dałam się
zaplątać w to wszystko. Miałam skrajne uczucia. Pragnęłam go jak nikogo innego,
ale obawiałam się. Nie mówię, że mam parcie na męża, dzieci, rodzinę. W sumie
nawet o tym nie myślę, nie byłabym na to gotowa, ale nie chciałabym też, żeby
mnie zranił, nie chce byś w przyszłości zmieszana z błotem przez ten „związek”,
jeżeli kiedykolwiek coś takiego miałoby mieć miejsce. Starałam się o tym nie
myśleć, jednak nie mogłam usnąć, mimo, iż było już po pierwszej w nocy to
zaparzyłam sobie zieloną herbatę i układając się wygodnie w łóżku włączyłam
bardzo trafioną do sytuacji Steph komedię – „Jak urodzić i nie zwariować”.
Natarczywy alarm budzika wyrwał mnie z głębokiego snu. Nawet
nie jestem w stanie powiedzieć czy obejrzałam film do końca. Niechętnie wstając
z łóżka udałam się do kuchni i ustawiłam ekspres do kawy. W międzyczasie
wzięłam szybki prysznic i założyłam na siebie wygodne ciuchy [OUTFIT 1].
Makijaż był zbędny, gdyż zaraz po dotarciu na plan miała się mną zająć masa
stylistów, a to makijaż, a to fryzura, a to strój. Kiedy kawa była już gotowa
przelałam ją do kubka termicznego. W biegu zrobiłam bananowo-malinowe smoothie
i byłam gotowa do wyjścia. Dzisiejszy dzień nie był ciepły, na całe szczęście w
samochodzie miałam sweter, który uratował mnie od zamarznięcia. Nie mogłam
ogarnąć pogody w LA. Niby non stop było ciepło, w porównaniu do Londynu na
przykład, jednak raz można było założyć shorty, a dwa dni później trzeba było
mieć kurtkę. Ciekawił mnie dzisiejszy plan zdjęciowy, nie wiedziałam czego się
spodziewać, które sceny będą kręcone i jak będzie się współpracować z braćmi
Leto i Tomo. W prawdzie miałam już za sobą parę scen do nieszczęsnego trailera,
ale dopiero teraz miałam naprawdę mieć pole do popisu. Wcześniej zarezerwowany
parking był już w połowie zastawiony samochodami, w przeważającej mierze
dużymi, dostawczymi. Niedługo po mnie na parking wjechał czarny Range Rover
Shannona. Gdy go zobaczyłam moje serce mimowolnie zaczęło bić szybciej. Powoli
wysiadłam z samochodu i sącząc mojego śniadaniowego shake’a skierowałam się w
stronę Shannona. Dzięki temu, że dzień wcześniej ostrzegł mnie, że przynajmniej
przez jakiś czas musimy się ukrywać,
byłam spokojna odnośnie sposobu powitania. Dzięki temu bez większego
skrępowania podeszłam do samochodu i rzuciłam wesołe „Cześć”.
- Chloe – zabrzmiał donośny głos perkusisty. Przytulił mnie
i dostałam buziaka w policzek, troszkę dłuższego niż normalnie, ale był w
policzek, więc moje serce mogło odrobinę zwolnić.
- I jak, gotowa na ociekające seksem sceny z
najprzystojniejszym facetem na ziemi?
- Najprzystojniejszym na świecie? – zapytałam udając, że nie
wiem o kogo mu chodziło – Serio? Nie wiedziałam, że Jared zaprosił jeszcze
kogoś do współpracy. DiCaprio, Cooper czy Pitt? – bardzo dobrze wiedziałam, że
chodziło mu o niego, ale miałam ochotę trochę się z nim podroczyć. Shannon spojrzał
na mnie uważnie mierzwiąc wzrokiem i odpowiedział lakonicznie.
- Okay przekonamy się na planie. – Huh poważny głos Leto, no
to mam przekichane - Co masz dobrego? –
zapytał zaglądając przez ramię – Smoothie?! Uwielbiam smoothie! – powiedział
zachwycony i zabrał mi kubek z ręki nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Okay, no
tak, przecież w końcu uwielbia smoothie…
W hali większość sprzętów była już na swoim miejscu, lampy
podłączone, głośniki testowane przez techników. W oddali dostrzegliśmy Jareda i
ruszyliśmy w jego stronę, żeby się przywitać. Wokalista był pochłonięty pracą,
żywo gestykulował tłumacząc coś Emmie. Jednak na nasz widok rozpromienił się i
klasnął głośno w ręce „Teraz możemy zaczynać!”.
- Na początku Chloe, musisz jednak usłyszeć piosenkę.
Żałuję, że nie mogłem puścić ci jej wcześniej, ale dopiero teraz jest w pełni
gotowa. – Jared był podekscytowany nowym kawałkiem, jednak widać też było
chwilowe zwątpienie i strach w oczach młodszego Leto. Gdy zabrzmiały pierwsze
dźwięki piosenki w okamgnieniu obok nas znalazł się również Tomo i Jamie. Cała
czwórka wpatrywała się we mnie i czekała na jakąkolwiek reakcję. Jak się
dowiedziałam owa piosenka wielokrotnie była już wykonywana przed publicznością
jednak tylko w wersji akustycznej. Chyba nawet nikt z fanów zespołu nie
spodziewał się, że będzie ona przedsmakiem nowej płyty. Quiet Silence* bo taki
był tytuł owej piosenki, przyprawiało mnie o dreszcze. Silny głos Jareda, który
w refrenie z pretensjami domagał się odpowiedzi idealnie zgrywał się z mocnym
gitarowym brzmieniem i wyrazistą perkusją. Ta piosenka była niczym połączenie
siły Night of the Hunter, tajemniczości End of All Days i bólu Hurricane. Nie
wiedziałam co im powiedzieć po wysłuchaniu utworu. Nie chciałam, żeby obrośli w
piórka, ale nie chciałam też, żeby pomyśleli, że mi się nie podoba, bo byłoby
to wielkie kłamstwo.
- I jak, i jak? – dopytywał się Jared razem z Shannonem.
- Wow – powiedziałam rozkładając ręce na boki – Podoba mi
się, ale nie wiem co więcej mogę na jej temat powiedzieć. Jest inna niż
poprzednie, ma w sobie coś, a jeszcze ten teledysk. – trochę zaplątałam się w tym co mówiłam, ale
nie obrazili się na mnie, więc było dobrze. Zeszło nam trochę na rozmowie,
chłopaki wymieniali jeszcze pomiędzy sobą spostrzeżenia odnośnie piosenki,
teledysku, płyty, a kiedy zeszło na imprezę Shannona, Jared zarządził, że
wszyscy mamy ruszyć do wyznaczonych pokoi, bądź mini stanowisk fryzjersko –
kosmetycznych, żeby się przygotować do kręcenia. Jestem pewna, że w 99%
chodziło o mnie, bo co jak co, ale z moimi włosami, make up’em i strojem było
najwięcej pracy. Muszę przyznać, że mieli bardzo dobrą ekipę i wszystko zajęło
im mniej niż 45 minut. W sumie, szczerze mówiąc, nawet nie wiem kogo grałam,
nie mam pojęcia kim jest moja postać i jaką rolę pełni w teledysku. Nawet nie
miałam wglądu do całości scenariusza, o czym przekonałam się parę dni temu.
Dostałam jedynie bardzo dokładny opis scen z moim udziałem i tyle. Jared
nazywał ten teledysk „Hurricane vol. 2” z dopiskiem drukowanymi literami
„HARDCORE”, co przyprawiło mnie o wybuch śmiechu. Fakt, opisane sceny opływały w nagość,
pocałunki i seks. Taki Grey do potęgi n. Słodko. Ze scenopisu, który dorwałam
ze stolika Jareda wywnioskowałam, że równie dobrze mogłam grać dominującą femme
fatale, jak również prostytutkę spełniającą każdą zachciankę. W teledysku
chodziło o seks i ogólnie rozumianą fizyczność, bez krzty uczuć. Wszystko było
wręcz obrazkowe, przedstawione jak dla dziecka, chociaż dla dzieci nadawać się
nie będzie na pewno. Byłam zdezorientowana i niesamowicie ciekawa. Uwielbiałam pracować na planie otoczona ogromem
ludzi, którzy są tu tylko z jednego powodu – stworzenia czegoś wielkiego, bo
nawet najmniejszy projekt filmowy jest dziełem. Nie czułam skrępowania
paradując po sali w samej bieliźnie i zarzuconym szlafroku.
Wiedziałam, że na nikim, prócz starszego Leto, nie robi to wrażenia. Pierwsze
sceny kręcone z Tomo, bardzo niewinne i spokojne, bez nagości, pocałunków,
przestawiające jednak pewne aspekty miłości. Mimo, iż przez mój dotychczasowy
pobyt w LA nie zdążyłam jeszcze dobrze poznać Chorwata to traktowałam go jak
rodzeństwo. Może to ta europejska krew sprawia, że dogadywaliśmy się bez
problemów. Lubiłam z nim przebywać, bo zawsze było bardzo zabawnie i bez
presji. Następnie szybko udaliśmy się na
Long Beach, żeby nagrać sceny z samym Jaredem. Najbardziej erotyczne, zmysłowe
i namiętne sceny. Jak wiadomo Jared jest świetnym aktorem, ale nie wiem czemu
czułam, że przez te sceny, przez to jak mnie dotykał, jak całował, mimo, iż
wszystko było tylko pracą, chciał pokazać coś Shannonowi. Nie wiem czy miało
chodzić o zazdrość, czy o pokazanie, że to on jest głównodowodzącym na statku
zwanym Thirty Seconds To Mars, czy może o to, że jestem aktorką przez co nie
jestem odpowiednia dla Shanona. Nie miałam pojęcia i nie chciałam się tym teraz
zamartwiać, jedynie co miało dla mnie znaczenie w tym momencie to nagranie tego
jak najlepiej się da. Odkąd pamiętam starałam się wszystko robić na 150%,
dawałam z siebie wszystko i tak też było teraz. Z Jaredem współpracowało mi się
niesamowicie. Wystarczyło jedno słowo, jedna uwaga, nie trzeba było ani mi, ani
jemu dwa razy powtarzać. Wszystko miało
wyglądać, jak gorący seks dwóch kochanków i tak też było. Nie ma co się dziwić,
że tyle przedstawicielek płci żeńskiej się za nim ugania. Jest niesamowicie
seksowny i uwodzicielski, jednak chociaż ciężko przechodzi mi to przez gardło,
nie pociąga mnie Jared Leto. O godzinie 19 skończyliśmy plan zdjęciowy, Jared
zaprosił mnie i na kawę i zaraz po przebraniu się pojechaliśmy do Starbucksa. Z
perkusistą nie miałam kontaktu przez cały dzień, czułam jednak na sobie
Argusowe oko Shannona non stop, a podczas nagrywania scen z jego bratem, około
3h przez końcem, zobaczyłam jak opuszcza plan. Gdy wróciliśmy na parking, jego
samochodu już tam nie było. Po dojechaniu do najbliższej kawiarni zamówiliśmy
napoje i razem z młodszym Leto usiedliśmy przy stoliku na zewnątrz.
- I jak ci się podobało na planie? – zapytał biorąc łyk
mrożonej herbaty.
- Było świetnie, wszystko dopracowane do perfekcji,
niesamowita ekipa, przez co atmosfera była przyjazna i wesoła. Naprawdę
najlepszy plan na jakim byłam, a trochę już odwiedziłam – odpowiedziałam mu
szczerze.
- Miło mi to słyszeć. Bardzo cenię sobie pełen
profesjonalizm na planie i w trasie.
- Nie ma co się dziwić, dużo łatwiej i przyjemniej się wtedy
pracuje, gdy każdy jest na swoim miejscu i wie dokładnie co ma robić. –
delektowałam się moim sojowym latte.
- Święta racja. – powiedział i wzniósł plastikowy kubek na
znak toastu – W przyszłym tygodniu sceny z Shannonem – mówiąc to bardzo uważnie
mi się przyglądał.
„Chloe, spokojnie, nie reaguj, sceny z Shannonem to
wszystko, jak z każdym innym aktorem, uspokój się i będzie dobrze” – mówiłam do
siebie w myślach.
- No tak i według scenariusza jeszcze parę samodzielnych.
Cieszę się, że to nie tylko jeden dzień.
Ufff, chyba przeszłam test. Bo kiwnął tylko głową w geście
potwierdzenia i kontynuował rozmowę bez większego dopytywania się. Siedzieliśmy
tak i dyskutowaliśmy aż zaczynało się robić ciemno.
Jared jest świetnym
rozmówcą, dogadywaliśmy się idealnie, mieliśmy podobne opinie i
zainteresowania. Jest zupełnym przeciwieństwem swojego brata, z którym na
każdym kroku mogłam się droczyć, spierać, kłócić. Po tej rozmowie i porównaniu
w głowie dwóch braci doszłam do bardzo trafnej konkluzji. Jared byłby idealnym mężem, a Shannon idealnym
kochankiem.
Gdy dotarłam do domu
było już późno, po drodze odwiedziłam jeszcze Gelson’s Market w celu
uzupełnienia lodówki i szafek w kuchni. Po kolacji, wzięłam kąpiel i położyłam się do
łóżka, lecz gdy już usypiałam usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Naprawdę o tej
godzinie?! Niechętnie odebrałam połączenie od nieznajomego numeru.
- Tak? – zapytałam lekko zaspanym głosem.
- Chloe, to ty? Tu Wayne, kumpel Shannona. Nie obudziłem
cię? – zapytał głos po drugiej stronie. Wayne, musiałam przez chwilę pomyśleć i
przypomnieć sobie tego kolesia. Ah tak, to z nim jechaliśmy do clubu z Leto.
- Hey Wayne, co tam słychać?
- Chloe, kochanie drogie – oho już czułam, że coś się kroi –
jest sprawa. Jak pewnie wiesz, jutro są urodziny Shannona, robi imprezę na
która pewnie jesteś zaproszona, co do tego nie mam wątpliwości. Ale jest
sprawa, prośba olbrzymia niczym K2.
- Aż się boję – ziewnęłam do słuchawki.
- Chcemy zrobić prezent dla
niego i potrzebujemy Twojej pomocy.
***
*nazwa piosenki wymyślona
Bardzo intrygująco :) Cóż to za akcja z tymi urodzinami sie szykuje i czy Shann wytknie jej jakoś te sceny? Bo niby to "tylko teledysk" ale jak tak uciekł z planu to pewnie zazdrościł :D I tradycyjne pytanie, jak zawsze zadawane przez natrętów - kiedy następny? Pozdrawiam! ~ Aila
OdpowiedzUsuńCieszę się, że intryguję :D No cóż, urodziny i to jeszcze pana Leto, impreza, ludzie, alkohol, wszystko może się zdarzyć... :P Jak to mówią, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, w tym przypadku oczy jednak widziały, więc i serce zaboli, chyba :D
UsuńPostaram się napisać nowy rozdział jak najszybciej, w weekend powinien już się pojawić, jednak nie mogę obiecać, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby tak było :)) Pozdrawiam i dziękuję ;*
Cześć!!! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z nowego rozdziału. Trochę trzeba było na niego poczekać, ale absolutnie Cię rozumiem:) Podobał mi się rozdział jak zawsze. Szczerze Ci jednak powiem, że nie mogę się doczekać urodzin Shannona, ale przede wszystkim scen Chloe razem z nim;) To będzie ciekawe i pewnie gorące;) I jeszcze kwestia tej niespodzianki urodzinowej... Ja na miejscu Chloe zachowałabym trochę rezerwy odnośnie jego znajomych, przez tą ostatnią wspólną imprezę i to co się potem wydarzyło... Mam nadzieję, że urodzinowa niespodzianka będzie jednak fajna dla Chloe i Shannona:) I jeszcze to dziwne zachowanie Jareda. Mam nadzieję, że niedługo się wszysko wyjaśni:) Czekam z niecierpliwością na nowy:) I ładnie proszę, aby pojawił się szybciej;);):) Pozdrawiam K.;*
OdpowiedzUsuńHey, hey, hey :)) Dziękuję bardzo za wyrozumiałość <3 mam nadzieję, że nie będzie trzeba już tak długo czekać na nowy rozdział :) Muszę przyznać, że pomysł urodzin Shannona wpadł mi do głowy niedawno, we wcześniejszej wersji nie miałam tego w planach, aczkolwiek mam chyba jakiś taki fetysz odnośnie niespodzianek :D Nie mogę obiecać, że wszystko się szybko wyjaśni, ale na pewno się wyjaśni ;)
UsuńDziękuuuuuję i również pozdrawiam ;***
Tak późno telefon z prośbą to nie może być coś na co łatwo przyjdzie się zgodzić - oby nie żałował swojej decyzji. Życzę miłego wypoczynku, czerp garściami z tych chwil
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
-K.B.
Dziękuję bardzo, biorę ile tylko mogę i dzięki temu ładuję baterię na dalsze rozdziały, a w głowie mam coraz to nowsze pomysły :) Chloe niestety jest osobą bardzo uległą i dość często żałuje swoich decyzji, czy i tak będzie tym razem... ;)
UsuńPozdrawiam serdecznie ;*
;)) mam nadzieję, że się podobało !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ciekawe co Wayne wymyślił *__* juz sie nie moge doczekac :3 super, ze twoje opowiadanie nie leci za szybko i co rusz dodajesz nowe niespodzianki ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, dobrze wiedzieć, że się podoba, bo czasami mam wrażenie, że ciągnie się, jak flaki z olejem ;) ale jeżeli tak nie jest,to bardzo się cieszę :)) nowy rozdział już się pisze,wiec postaram się dokończyć go jak najszybciej ;)
UsuńPozdrawiam :))