sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 28

Witajcie, dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i cieszę się, że nie zapomnieliście o CC. Przyznam szczerzę, że lekko się denerwuje publikując ten rozdział. Jednakże, jestem bardzo ciekawa waszej opinii i reakcji na losy C i S. Miłej lektury :)

Buziaki ;**


***


Shannon pierwszy zwlókł się z łóżka i jak co rano zszedł na dół zaparzyć kawę. To już był nasz rytuał, świeżo mielona kawa o poranku od najwspanialszego mężczyzny na świecie. Po piętnastu minutach walki samej z sobą, dosłownie wygramoliłam się z łóżka i zarzuciłam na siebie gruby szlafrok udając się do łazienki. Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic i zeszłam do kuchni, gdzie pan Leto we własnej osobie smażył jajka na bekonie.

- Mmm pachnie wyśmienicie – powiedziałam przytulając go od tyłu i całując w gołe ramię.

- Do usług – odpowiedział i położył dwa talerze, a następnie zajął się nalewaniem soku pomarańczowego.

- Jedynie fartuszka ci brakuje, skarbie – śmiałam się, na co on jedynie udał oburzenie i wrócił do opiekania tostów.

Siedziałam przy stole z ledwo otwartymi oczami przypominając Azjatkę, z potarganymi włosami, które wyglądały niczym po przejściu Kathriny i gołymi stópkami, którymi przebierałam z zimna. Nie ma znaczenia, że byliśmy w LA, gdzie aktualnie, patrząc na termometr było 16 stopni, jestem największym na świecie zmarzlakiem.

- Jest jakiś szczególny powód, że tak się we mnie wpatrujesz? – spytałam zaciekawiona.

- Wyglądasz wspaniale. – cmoknął mnie w czoło.

Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam na swoje odbicie w drzwiczkach piekarnika i zaśmiałam się.

- Żartujesz sobie, prawda? Wyglądam, jakbym przegrała bitwę z suszarką, prostownicą i szczotką razem.

- Ja tam sądzę, że to słodkie. – puścił mi oczko, amant się znalazł.

- Jaaasne, to tak, jak żona pyta męża po paru latach małżeństwa, czy wygląda grubo w danym stroju. 

Mąż zawsze powie, że nie, nawet jeżeli myśli, że tak. – odrzekłam tonem wykładowcy na Harvardzie.

- O właśnie, jeżeli o tym mowa, uważam, że wyglądasz grubo w tym szlafroku, powinnaś go natychmiast zdjąć.  – zażartował. W odpowiedzi jedynie prychnęłam i zawiązałam pasek od szlafroka jeszcze mocniej, na koniec dumna z siebie, wytknęłam mu język.

- Nie umiesz się bawić. – odburknął i zajął się swoją porcją.

Śniadanie zjedliśmy przy akompaniamencie prezenterki telewizyjnej w porannym programie „The Today Show” na NBC. Między kolejnymi newsami rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Shannon trochę więcej opowiedział o trasie, jaka to była ekscytująca i udana, a to dopiero początek. Na końcu języka miałam już go zapytać o artykuł z londyńskiej gazety, ale powstrzymałam się. Wzięłam głęboki wdech i wydech.

- Idę na górę się przyszykować, na 13 jestem umówiona z twoją mama. – dałam mu buziaka.

- Z mamą? A coś się stało? – zapytał zainteresowany.

- Nie, wszystko dobrze. Mam z nią co nieco do obgadania – pokazałam mu język i poszłam się ubrać i umalować.


***


- Connie, muszę ci coś powiedzieć, ale musisz przysiąc, że nie powiesz o tym Shannonowi, ani nikomu. – wreszcie po drugiej lampce wina się przemogłam.

- Chloe, coś się stało? – spytała zaniepokojona i usiadła obok mnie na sofie – jesteś w ciąży?

- Co? Nie, nie, to nie to – uspokoiłam ją i spojrzałam błagalnie, żeby się zgodziła.

- No dobrze, skoro to takie ważne dla ciebie, to nie wspomnę o tym ani słowa – powiedziała i dodała mi otuchy uśmiechem.

- To głupie – zaczęłam – ale przed wyjazdem na Bali, zupełnie przez przypadek znalazłam u Shannona w szufladzie…pierścionek – powiedziałam niepewnie i trochę cichszym głosem, niż zawsze.

- O mój Boże, Chloe kochanie, to wspaniale! – zaczęła się ekscytować – Oh mój Shanny, nigdy bym się po nim nie spodziewała. Zawsze myślałam, że to Jared pierwszy weźmie ślub. – ze wzruszenia schowała twarz w dłoniach.

- Connie, ale tak naprawdę to ja nie wiem czy o to chodzi, w sumie to było już z cztery miesiące temu, więc… - odparłam zdezorientowana.

- Ależ skarbie, przecież on cię kocha, każdy to wie, a ja jestem jego matką i wiem to najlepiej. – przytuliła mnie i po chwili dodała – Może czeka na odpowiednią chwilę. – puściła mi oczko i nagle poderwała się z sofy. – Mam pomysł, Vivian ma przyjechać na 17 z tymi sukienkami na premierę, to poproszę ją, żeby przywiozła też jakieś ślubne.

- Connie, nie ! Co ty wyprawiasz? – wpadłam w panikę, a co jeśli prasa się dowie, co jeśli Shannon się dowie? Przecież tak naprawdę nie mam żadnej gwarancji, że był to pierścionek zaręczynowy, a w dodatku dla mnie.

- Chloe, o nic się nie martw. Vivian jest moją bardzo dobrą przyjaciółką i wspaniałą projektantką. Znamy się od trzydziestu lat. Przyjeżdża z mnóstwem sukienek w pokrowcach, nikt się nie zorientuje, że część z nich jest biała. Proszę Chloe, zawsze o tym marzyłam. – w sumie chyba nawet nie miałam nic do gadania. Zaśmiałam się na głos, jak wariatka i stwierdziłam „A niech mi, raz się żyje!”.

Co ja do jasnej cholery robiłam?! Właśnie stałam na środku salonu w domu Constance w śnieżnobiałej sukni ślubnej. Już chyba dziesiątej z kolei, ale to właśnie będąc w tej, zauważyłam w oczach mamy Leto łzy. Ręce złożyła jak do pacierza i wyszeptała jedynie „pięknie”. Niepewnym wzrokiem spojrzałam na projektantkę, a jej oczy świeciły się, jakby ujrzała najpiękniejszy na świecie diament. Ah, ta moja skromność, ale naprawdę tak wyglądała.

- Vivian, bierzemy ją! – powiedziała nagle Costance wprawiając mnie tym w osłupienie.

- Ale że co? Jak? Nie! – to wszystko co byłam w stanie z siebie wydać w danej chwili.

- Oczywiście, że tak! Wyglądasz wspaniale, spójrz tylko na siebie. – powiedziała i dla świętego spokoju obróciłam się w stronę lustra. Zaparło mi dech w piersiach, dosłownie. Przepiękna koronkowa  sukienka. Idealnie dopasowana, z odkrytymi plecami i jedynie zachodzącymi na ramiona rękawkami. Delikatna i minimalistyczna, z małym trenem, bez zbędnych świecidełek i falbanek [WEDDING DRESS]. Uśmiech malował mi się na twarzy od ucha do ucha. To była sukienka, w której chciałam się pokazać Shannonowi przed ołtarzem. Chciałam zobaczyć jego minę i tą miłość w oczach, którą okazywał mi każdego dnia, a potem spojrzałam na lewą rękę, gdzie nie było pierścionka i uśmiech momentalnie zszedł mi z twarzy.

- Chloe, skarbie, dlaczego posmutniałaś? Nie podoba ci się? – zapytała z przejęciem Constance.
- Nie, nie, jest przepiękna. – wysiliłam się na uśmiech.

- Jest jedyna w swoim rodzaju – powiedziała Vivian – Nikt takiej nie miał i nie będzie mieć, a jak widzę szyłam ją idealnie na ciebie. Nie masz innej możliwości, musisz ją wziąć – powiedziała z uśmiechem.

- Tak, faktycznie leży idealnie. Sprawdźmy te suknie na premierę. – zmieniłam temat i delikatnie, a jednocześnie szybko pozbyłam się białej sukni. Connie niepotrzebnie kazała je przywieźć. Nie miałam teraz czasu zajmować się mrzonkami, miałam na głowie sporo projektów, zbliżającą się premierę, nie było sensu zawracać sobie głowy czymś takim. Strata czasu. Na premierę, która miała odbyć się  za niecałe dwa tygodnie, wybrałyśmy długą granatową sukienkę na ramiączka z kryształkami [PREMIERE]. Po wszystkim z głową pełną myśli pojechałam do domu. Wcześniej oczywiście dziękując mamie Shannona za wszystko i przepraszając za moje dość specyficzne zachowanie przy sukienkach. Jednak myślę, że dokładnie mnie rozumiała i nie miała mi tego za złe. Od Vivian zdobyłam wizytówkę i numer konta, na które miałam przelać pieniądze za sukienkę. Gdy wjechałam na podjazd zauważyłam, że wszystkie światła w domu były pogaszone. Samochodu Shannona też nie było na podjeździe. Weszłam do domu i dostrzegłam kartkę na lodówce „Nie mogłem się dodzwonić, wyszliśmy z chłopakami na piwo, w piekarniku zostawiłem obiad, nie wrócę późno. Kocham Cię. –S”. Uśmiechnęłam się i zostawiłam kartkę, tak jak była na lodówce. Włączyłam muzykę i poszłam się przebrać. Zdjęłam niewygodne jeansy i koszulę i zarzuciłam na siebie jedynie za dużą bluzkę Shannona [CHLOE]. Miałam swój czas na relaks. Zapaliłam świeczki w salonie, a z kuchni wzięłam butelkę wina i kieliszek. Jedynie do pełni szczęścia brakowało masażu. Chwyciłam telefon i wystukałam na klawiaturze smsa do Shanna dołączając zdjęcie. Jeden kieliszek, drugi kieliszek, trzeci się kończył, a smsa zwrotnego ani widu, ani słychu. Jednak nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. A to cwaniak jeden.

 - Oj dostanie ci się za to, że nie odpisywałeś skarbie i nawet nie chcę słuchać o niespodziance! – krzyknęłam podchodząc do drzwi, lecz gdy je otworzyłam nie było tam nikogo. Rozejrzałam się dookoła i gdy już miałam zamykać drzwi, zauważyłam na wycieraczce małą kopertę. Wróciłam do domu i zamknęłam drzwi na dwa zamki. Skierowałam się do pokoju i otworzyłam kopertę, z której wysypało się kilka zdjęć i coś małego, co upadło na podłogę. Do tej chwili nie zdawałam sobie sprawy, że miała to być jedna z najgorszych chwil mojego życia. Chwyciłam zdjęcia, które po chwili wyleciały mi z ręki. Nie, to niemożliwe. Łzy powoli zaczynały zbierać się w oczach, wzięłam telefon i wybrałam numer Shannona, jednak on nie odpowiadał. Co do cholery?! Plik pięciu zdjęć przedstawiał starszego Leto z młodą jasnowłosą kobietą. Trzy fotografie, jak się całują, a pozostałe dwie już bez ubrań. Przecież to niedorzeczne. To musiał być jakiś fotomontaż, pewnie jedna z tych zazdrosnych fanek zapłaciła parę setek, żeby jakiś grafik to zrobił i potem podrzuciła tutaj. Nasz adres nie jest ściśle chroniony przez FBI, więc każdy kto chciał, mógł go zdobyć. Nie ma powodu do paniki. Przecież by tego nie zrobił. Zaśmiałam się jedynie i poszłam do kuchni po kolejne wino. Otworzyłam butelkę dość niezdarnie i część wina wylała się na podłogę. Fuck, jeszcze tego brakowało. Poszłam szybko do kuchni po ręczniki papierowe i coś do sprzątnięcia. Żeby tylko nie został ślad, bo Shan mnie zabije, jak nic, zabije mnie za to. Gdy na kolanach wycierałam podłogę zauważyłam pendrive’a, który to właśnie musiał wylecieć z koperty. Chwyciłam go i już dość chwiejnym krokiem podeszłam do telewizora i cholernie się namęczyłam z włożeniem go do portu. Na ogromnym ekranie pojawił się plik video zatytułowany „miłego oglądania ;)”. Usiadłam na podłodze pod sofą i nie bawiąc się już w kieliszki, wzięłam dość duży łyk wina prosto z butelki. Włączyłam play i przez kolejne 1,5 minuty siedziałam, jak wryta. To musiał być jakiś żart, musiałam być w  jakieś cholernej ukrytej kamerze. Uszczypnęłam się, przecież to nie mogło dziać się naprawdę. Zdjęcia mogły być robotą jakiegoś pierwszego lepszego grafika z gazety, ale ten film… Nie, Shannon by mnie nie zdradził. Po raz kolejny zadzwoniłam do niego i nic, poczta głosowa. Wybrałam inny numer.

- Halo? – zapytał męski głos po drugiej stronie.

- Jay, jak dobrze, że odebrałeś – powiedziałam uradowana – jest tam z tobą Shannon? – zapytałam z nadzieją.

- Nieee, nie widziałem go dzisiaj. Coś się stało?

- Nie, nie, wszystko okay, chyba. Tylko wiesz, nie odbiera telefonu, myślałam, że jest z tobą.

- Hmm może wyszedł gdzieś z Jamiem i nie słyszy. Zadzwoń do kudłacza. – powiedział przyjaźnie.

- Jasne, dzięki za informację, trzymaj się Jay.

- Do zobaczenia Chlo, daj znać, jak się do niego dodzwonisz.

Obejrzałam ten film jeszcze raz i jeszcze raz, włączyłam auto odtwarzanie i siedziałam tak wpatrując się w obraz. Raz za razem widziałam jak ją całuje, jak dotyka. Po pewnym czasie łzy już przestały lecieć, nie było już nic prócz tego filmu. Ktoś by powiedział, że jestem masochistką, ale ja próbowałam to zrozumieć, tak mi się przynajmniej zdawało. Nagle usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Rozejrzałam się po pokoju. Świeczki prawie wypalone, na stoliku leżały rozrzucone zdjęcia, na podłodze leżały dwie butelki wina, puste, część czerwonej cieczy rozlana obok szkła, pewnie już się nie domyje parkietu. A ja? Istny obraz nędzy i rozpaczy. Siedziałam w samej koszulce sięgającej mi do poły ud, z rozmazanym make-up’em.

- Kochanie wróciłem. Dzwoniłaś do mnie? Bo zostawiłem telefon u Jamiego, nie martwiłaś się? – mówił rozbierając się w holu. – Skarbie, śpisz? – zapytał, gdy nie odpowiadałam.
Nie wiedziałam, jak się zachować, byłam w rozsypce. Siedziałam w bezruchu i beznamiętnie wpatrywałam się w ekran. Gdy wszedł do pokoju o mało co nie wybuchłam płaczem. Z wymalowanym na twarzy uśmiechem rozejrzał się po pokoju, a gdy zwrócił uwagę na telewizor spytał tylko „Co to?”

- Film – odpowiedziałam ze stoickim spokojem – Dostałam go dzisiaj, chcesz obejrzeć? – zapytałam ze śmiechem i włączyłam play. Cały czas dokładnie obserwowałam Shannona, oczekiwałam jakieś reakcji, która potwierdzi, że to nie było prawdziwe, że to jakiś żart, jebane Prima Aprilis. Czekałam na jakiś znak, a on nic, zamknął tylko oczy, gdy film dobiegł końca i złapał się za głowę. Mamy grudzień, to nie mogło byś Prima Aprilis.

- Kochanie – zaczął po chwili – to nie tak, naprawdę, to nie tak skarbie, ja cię kocham.

Spojrzałam na niego z pogardą i warknęłam na niego.

- Nigdy więcej nie wypowiadaj tego słowa na głos!

- Ale skarbie… - na jego twarzy malowało się zdezorientowanie.

- Nie jestem twoim skarbem – poczułam, jak łkam.

- Chloe, proszę cię, wysłuchaj mnie. – zaczął się do mnie zbliżać – Nie płacz proszę, to łamie mi serce.

- Mój płacz łamie ci serce? – prychnęłam – a mnie to łamie serce – chwyciłam pilot i pozwoliłam, żeby film jeszcze raz się włączył – Łamie mi serce to, że kocham cię nad życie, że jesteś dla mnie całym światem, że dzisiaj z twoją mamą przymierzałam jebaną suknię ślubną i łudziłam się, że mnie w niej zobaczysz. Łamie mi serce też to, że byłam w stanie zrobić dla ciebie wszystko, a ty…dla ciebie jestem nikim. Dla ciebie liczy się tylko to, że możesz pieprzyć każdą napaloną laskę, która ci się spodoba. – stałam przed nim i zalewając się łzami waliłam go pięściami, a on nawet mnie nie powstrzymywał.

- Nie mów tak – wtrącił się i próbował mnie przytulić, ale natychmiastowo odepchnęłam go od siebie.

- Jak mogłeś mi to zrobić? – przełknęłam łzy, palące tył mojego gardła – Jak mogłeś omamić, wykorzystać w każdy możliwy sposób i wyrzucić, jak starą, zużytą zabawkę? – kipiałam z wściekłości. Pierwszy raz nie mogłam zachować spokoju, pierwszy raz wszystko we mnie odpuściło. Nie miałam już siły. Nie miałam siły na nic. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak cholernie bezradna.

- Chloe, skarbie, przepraszam, nic nie rozumiesz. – próbował się zbliżyć, ale odsuwałam się za każdym razem. Brzydził mnie.

- Źle mi się robi od twoich przeprosin. Jesteś odrażający, nie chcę na ciebie patrzeć, nie chcę cię słuchać. Zbiera mi się na wymioty. – wysyczałam okropnym tonem. Uczucie odrzucenia paliło mnie, kaleczyło moje serce. Łzy zaczęły zamazywać mi obraz, a alkohol nie pomagał.

- Chlo, proszę. To jest stara sprawa, nawet nie znam tej dziewczyny.

- Jak śmiesz tak perfidnie kłamać prosto w oczy? Kurwa, Shannon! Masz na sobie koszulkę Black Fuel, którą dostałeś ode mnie parę dni temu. To dla ciebie jest stara sprawa?

- Ja pierdole Chole, proszę, wysłuchaj mnie. – chodził raz w jedną, raz w drugą stronę, rozwalając po drodze wszystko co można było rozwalić.

- Nie masz prawa o nic mnie prosić. Zostaw mnie w spokoju i nigdy więcej się do mnie nie odzywaj. – pobiegłam na górę do pokoju i wyciągnęłam z garderoby walizki, które momentalnie zaczęłam pakować. Wrzucałam tam wszystkie swoje rzeczy, które weszły mi pod rękę. Każda kolejna kropla cieknąca z oczu raniła moją twarz, paliła niczym rozgrzane żelazo. Założyłam spodnie, pierwsze lepsze buty i zeszłam z walizkami na dół.

- Co ty robisz? – nagle, jakby oprzytomniał i zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie odpowiedziałam, jedynie zabrałam swoją torbę i ruszyłam w stronę drzwi. Shannon jednak był szybszy i zastawił je. – Nigdzie nie pójdziesz, nie puszczę cię, na pewno nie w takim stanie.


- Pierdol się Shannon. – dławiąc się łzami wysyczałam przez zęby i z całej siły kopnęłam go w krocze, na co syknął i skulił się na ziemi. Wybiegłam z domu, żeby jak najszybciej znaleźć się w samochodzie i odjechać jak najdalej. Gdy jechałam ulicą, widziałam we wstecznym lusterku, jak próbował biec za mną, a potem opadł na kolana na środku ulicy. Dlaczego mi to zrobiłeś Leto, dlaczego, skoro tak bardzo cię kochałam?   

3 komentarze:

  1. Ale menda z Shannona. Brak mi slow, zeby cos wiecej napisac.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!:) No wiesz co? Jak takie rzeczy mogą się dziać? Ja już potrzebuję nowy rozdział, żeby się upewnić czy Shann jest skończonym idiotą. Jestem ciekawa bardzo co będzie dalej:) Szkoda mi bardzo Chloe. Zawsze stała murem za Shannonem a tu coś takiego ją spotkało... Kochana musisz napisać jak najszybciej ten rozdział bo nie wiem czy długo wytrzymam w tej niepewności:) Pozdrawiam serdecznie K:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Co? Jak to? To nie może się tak skończyć!!! Czekam na kolejny rozdział, no i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń